|
www.gargangruelandia.fora.pl Strefa wolna od trolli
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 23:23, 20 Cze 2011 Temat postu: PRYMAS-któremu NIEPODLEGŁĄ podano na złotej tacy! |
|
|
Prymas Edmund Dalbor
Edmund Dalbor (ur. 30 października 1869 w Ostrowie Wlkp., zm. 13 lutego 1926 w Poznaniu) - kardynał, arcybiskup metropolita gnieźnieński i poznański, prymas Polski.
Biografia[edytuj]
W 1893 otrzymał święcenia kapłańskie w Rzymie. 30 czerwca 1915 mianowany arcybiskupem, metropolitą gnieźnieńskim i poznańskim, prymasem Polski. 30 września odbył ingres do Archikatedry Poznańskiej, a 2 października do Archikatedry Gnieźnieńskiej wypowiadając wówczas prorocze życzenie, aby uroczystość była początkiem lepszych czasów. 15 grudnia 1919 kreowany (m.in. wraz z Aleksandrem Kakowskim) kardynałem-prezbiterem (z kościołem tytularnym Sancti Joannis ante Portam Latinam) w Rzymie. W 1921 mianowany doktorem honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego[1], Lwowskiego, w Münsterze. Pochowany w Archikatedrze Gnieźnieńskiej, gdzie 1 maja 1938 (w uroczystość odpustową ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie) kard. August Hlond odsłonił jego pomnik w jednej z licznych kaplic. Uhonorowany ulicą swojego imienia w rodzinnym Ostrowie Wlkp oraz tablicą pamiątkową na murze zewnątrz Konkatedry Ostrowskiej.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 23:34, 20 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Kardynał Edmund Dalbor (1869 - 1926) Pierwszy Prymas Polski Odrodzonej -
Fragment z ksiązki:
Przysięga homagialna
W myśl przepisów kościelnych warunkiem przyjęcia sakry i formalnego objęcia urzędowania konieczne było doręczenie bulli papieskiej kapitułom. Oprócz tego, zgodnie z pruskimi przepisami podporządkowania biskupów państwu, należało przed dopełnieniem aktów kościelnych złożyć przysięgę wierności panującemu. Spełnienie tego wymogu było konieczne. Dopiero po jego wykonaniu konfirmowany elekt otrzymywał dokumenty, na podstawie których mógł przyjąć sakrę i uzyskać prawa do urzędu arcybiskupiego.[73.] Składanie przysięgi państwowej obowiązywało elektów od 13 lutego 1887 r., ale nie zawsze odbywało się ono w obecności cesarza. Tym razem jednak cesarz postanowił osobiście przyjąć od Dalbora przysięgę homagialną, o czym elekta powiadomiono 6 września 1915 r.[75.] Ministerstwo Kultu poinformowało go, że niebawem otrzyma kolejne pismo, w którym zostanie określony termin jego przyjazdu do kwatery wojennej cesarza, mieszczącej się w zamku książąt von Plefi w Pszczynie na Śląsku.
Jednocześnie poproszono Dalbora o przysłanie do Berlina przemówienia, które zamierzał wygłosić podczas ceremonii zaprzysiężenia, aby na jego podstawie cesarz mógł przygotować własną mowę. Do tekstu miała być dołączona fotografia elekta, gdyż monarcha chciał się wcześniej zapoznać z osobą przyszłego arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego.
W dniu 7 września 1915 r. Dalbor otrzymał pismo, z którego dowiedział się, że zaprzysiężenie odbędzie się w wielkim salonie kwatery wojennej cesarza 11 września 1915 r. o godz. 12.45. [78]. Poproszono go też, aby przywiózł ze sobą ewangeliarz, na który miał złożyć przysięgę. Elekt zwrócił się do ministerstwa z prośbą, aby zezwoliło na udział w ceremonii homagialnej jego kapelanowi - ks. T. Zakrzewskiemu. Zgoda na to przyszła 9 września 1915 r.
Na uroczystość zaprzysiężenia Dalbor udał się rano specjalnym pociągiem, który wyjechał z Poznania w sobotę 11 września poza oficjalnym rozkładem jazdy.[81.] Na dworcu powitali arcybiskupa ochmistrz dworu baron Reischard oraz minister kultu A. Trott zu Solz.[82.]
Do uczestnictwa w akcie zaprzysiężenia zostali zaproszeni przez monarchę wysocy dygnitarze pruscy, między innymi: minister kultu, szef sztabu generalnego oraz minister wojny. Osobiste przyjęcie przysięgi przez cesarza i zaproszenie na tę uroczystość dygnitarzy państwowych miało podkreślać rangę zaprzysiężenia, a zarazem pokazać, jak ważną dla interesów państwa pruskiego była sprawa obsady arcybiskupstw gnieźnieńskiego i poznańskiego.
Uroczystość zaprzysiężenia rozpoczęła się od przedstawienia osoby nowego arcybiskupa monarsze. Aktu tego dokonał minister kultu. Przed złożeniem przepisanej prawem przysięgi Dalbor wygłosił w obecności cesarza przemówienie, dziękując mu za wyrażenie zgody na nominację arcybiskupią:
Wasza Wysokość! - powiedział Dalbor - pomimo ciężkich trosk, które w tych chwalebnych, ale zarazem pełnych niebezpieczeństw dla Niemiec czasach spoczywają na czcigodnej głowie Waszej Wysokości, zechciał ]Wasza Wysokość przyjąć tę przysięgę sam osobiście. Za tę wielką łaskę i wyróżnienie, które w mojej osobie spotkały Arcybiskupstwa Gniezna i Poznania, wypowiadam Waszej Wysokości, w moim własnym imieniu i w imieniu moich diecezjan najgłębsze, najbardziej uniżone podziękowanie. Składam tę przysięgę nie tylko z obowiązku, składam ją z potrzeby serca. Takiemu Władcy, który upatruje swoją największą godność w tym, by być księciem chrześcijańskim, i który całym swoim życiem daje wyraz, że 'Deo servire regnare est', takiemu Królowi przysięgać wierność, stanowi wielką radość. Wasza Wysokość! Z pól bitewnych dochodzi do uszu Waszej Wysokości wołanie milionów dzielnych żołnierzy: 'moriamur pro rege nostro'. Ci zaś, którzy pozostali w domach mają zaszczytny obowiązek, aby żyć dla swego Króla. Chcę także i ja, po złożonej przeze mnie przysiędze, z łaską i pomocą Boga żyć dla Waszej Wysokości. Niech silne ramię Boga strzeże i ochrania Waszą Wysokość i cały dostojny Królewski Dom.CDN
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 23:38, 20 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Z relacji kapelana wynika, że tekst przemówienia, pomimo tremy, Dalbor wygłosił z pamięci, albowiem zależało mu, aby dobrze wypaść w oczach władcy. Po przemówieniu Dalbora nastąpił akt zaprzysiężenia. Tekst przysięgi składanej na ewangelię brzmiał następująco:
Ja, Edmund Dalbor, arcybiskup nominat gnieźnieński i poznański, przysięgam na Boga Wszechmogącego i na Świętą Ewangelię, że wyniesiony na stolicę arcybiskupią gnieźnieńską i poznańską, jego Królewskiej Mości, królowi pruskiemu Wilhelmowi i jego prawowitym następcom w rządach, jako mojemu najmiłościwszemu królowi i władcy państwa będę poddanym, wiernym, posłusznym i oddanym, jego dobro popierać będę według możności a zapobiegać jego szkodzie i niekorzyści, a zwłaszcza dążyć do tego, aby w duszach powierzonych memu biskupiemu kierownictwu duchownych i wiernych pielęgnowano starannie uczucia czci i wierności dla króla, miłość ojczyzny, posłuszeństwo względem ustaw, i wszystkie cnoty, które w chrześcijaninie znamionują dobrego poddanego, i tolerować nie będę tego, aby podwładne mi duchowieństwo nauczało i postępowało w myśli przeciwnej. Mianowicie przyrzekam, że nie będę utrzymywał w kraju i poza krajem żadnego stowarzyszenia ani związku, któryby mógł być nie bezpiecznym dla bezpieczeństwa publicznego, i, gdybym się dowiedzial, że w mojej diecezji albo gdzie indziej wykonuje się zabiegi, mogące szkodzić państwu, doniosę o tym jego Królewskiej Mości. Przyrzekam tym niezłomniej wypełnić to wszystko, że jestem pewny, iż przez przysięgę, którą złożyłem Jego Świątobliwości papieżowi i Kościołowi, nie zobowiązałem się do niczego, co by się sprzeciwiało wierności i wiernopoddaństwu wobec jego Królewskiej Mości. To wszystko przysięgam, tak mi Boże dopomóż i Jego święta Ewangelia. Amen.CDN
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Wto 7:26, 21 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 23:40, 20 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Na zakończenie uroczystości zaprzysiężenia przemówił cesarz. W swoim wystąpieniu przedstawił motywy zgody na nominację, a zarazem wyjawił nadzieje, jakie wiąże z objęciem przez Dalbora stolic arcybiskupich w Gnieźnie i Poznaniu:
"Uczułem się spowodowanym przyjąć osobiście Księdza Arcybiskupa przy objęciu jego nowego urzędu, aby sam odebrać przysięgę co dopiero złożoną. Ciężkie Księdza Arcybiskupa czekają zadania, które wobec osobliwych stosunków w diecezji i w czasach obecnych wymagają w większej mierze mądrości i wierności. Godząc się po wczesnym zgonie arcybiskupa dr. Likowskiego na powołanie Ciebie na tron arcybiskupi gnieźnieński i poznański, uczyniłem to z życzeniem, abyś jako dobry Pasterz powierzonych Ci dusz w sercach duchownych i diecezjan pielęgnował i krzewił ducha czci i wierności względem mnie i domu mego, poszanowanie dla ustaw kraju, posłuszeństwo dla ustanowionej przez Boga zwierzchności oraz zgodę pomiędzy polskimi i niemieckimi mieszkańcami diecezji, oraz ze szczególną gorliwością godził istniejące przeciwieństwa. Ze słów wypowiedzianych właśnie do mnie przyjmuję z zadowoleniem przysięgę wierności dla mnie i mego domu. Jestem przekonany, że przejęty tymi uczuciami spełniać będziesz, Księże Arcybiskupie, urząd Twój pełen odpowiedzialności, ku błogosławieństwu państwa i Kościoła i dobra naszej ojczyzny i dla tego chętnie udzielam uznania monarszego."
CDN
------------------------------------------------------------------------------------
Cesarz Wilhelm II
(27.01.1859 - 04.06.1941)
miejsce urodzenia : Poczdam (Brandenburgia - Prusy) miejsce śmierci : Doorn (Holandia)
Cesarz i Król Prus : 15.06.1888 - 09.11.1918
Ostatni cesarz Niemiec i król Prus; wnuk Wilhelma I i (po kądzieli) królowej Anglii Wiktorii, najstarszy syn Fryderyka III. Wstąpił na tron w wieku 29 lat, po śmierci dziadka Wilhelma I (09.03.1888) i nagłym zgonie ojca Fryderyka III (15.06.1888). W 1881 r. ożenił się z Księżniczką Augustą Wiktorią Schleswig - Holstein - Sonderburg - Augustenburg. Miał z nią sześciu synów i córkę. Pod wpływem Bismarcka stał się miłośnikiem militaryzmu i polityki siły. Jednak tuż po wstąpieniu na tron, wyłoniły się pomiędzy nim, a kanclerzem różnice zdań, zarówno w polityce zagranicznej (stosunek do Rosji), jak i wewnętrznej, wskutek tego Bismarck ustąpił z swego urzędu 20.03.1890 r. Wilhelm II zerwał z dotychczasową polityką Bismarcka, mającą na celu zapobieganie sojuszowi Rosji z Francją przeciwko Niemcom i zamiast dążyć do zbliżenia z Rosją (nie przedłużył z nią porozumienia z 1884 r.), zawiązał sojusz z Austro-Węgrami, które to państwo jeszcze nie tak dawno Prusy pokonały w bezpośredniej wojnie (1866 r.)
na zdjęciu para cesarska - 1906 rok
Wobec takiej polityki Rosja zbliżyła się do Francji, z którą rychło zawarła sojusz. Skierował ekspansję Niemiec na drogę nabytków kolonialnych, przy pomocy kanclerza Bulowa i admirała Tirpiza wprowadził swe państwo na arenę polityki światowej i rozbudował armię oraz przyczynił się do rozwoju potężnej floty wojennej, rozbudzając przez to niepokój Anglii, dawny antagonizm z Francją zaostrzył wmieszaniem się w sprawę Maroka (1904).
W polityce wewnętrznej zwalczał ostro socjalistów, przyczyniając się pośrednio do ogromnego wzrostu ich wpływów. Wilhelm stał się zagorzałym nacjonalistą, szczególnie nienawidzącym Polaków i Anglików. Zaingurował kurs bewzględnego tępienia polskości. Stworzył wizerunek "perfidnych Polaków", jak i później "perfidnych Anglików". Po aferze Daily Telegraph w 1908 powiedział, że duża liczba Niemców jest antyangielska. W związku z jego nacjonalistycznymi sympatiami wspierał Hakatę i dążył za wszelką cenę do wytępienia polskości, przez wzmożoną germanizację. Podczas przemówienia w Malborku w 1902 roku powiedział: "poskromimy polską butę i zuchwałość".
Przesiąknięty wysokim poczuciem swej władzy, uważający siebie za wszechstronny geniusz, w gruncie rzeczy o miernych talentach i zdolnościach. Uważał się za wybitnego władcę i zdolnego, przebiegłego męża stanu. Słynął z licznych, często mało przemyślanych wypowiedzi i wystąpień publicznych. Doprowadził swoją agresywną polityką do stopniowego izolowania Niemiec na arenie politycznej, a tym samym do wybuchu I Wojny Światowej, która zakończyła się klęską Niemiec i upadku własnego panowania. Podczas trwania wojny, został stopniowo usunięty w cień przez wyższych dowódców wojskowych, nie miał już większego wpływu na władzę.
Pod wpływem klęski militarnej i wybuchu rewolucji w Niemczech w 1918 roku, pod presją Sztabu Generalnego, zmuszony został 09 listopada do abdykacji cesarskiej, i 10 listopada jeszcze jako król Prus uciekł do Holandii. Tytułu królewskiego zrzekł się 28.11.1918 roku. Mimo postanowień traktatu wersalskiego o postawieniu Wilhelma II przed sądem za zbrodnie przeciw prawu i jego zwyczajom wojennym, rząd holenderski odmówił jego ekstradycji. Od tej pory aż do śmierci przebywał na emigracji w Holandii, gdzie też zmarł w 1941 roku mając 82 lata.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Wto 8:01, 21 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 23:49, 20 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Ostatnim punktem uroczystości było przekazanie Dalborowi cesarskiego aktu konfirmacyjnego, który podpisał osobiście monarcha oraz minister kultu A. Trott zu Solz. Po zakończeniu oficjalnego aktu zaprzysiężenia rozpoczęła się część towarzyska. Na cześć Dalbora został wydany uroczysty obiad, w którym wzięły udział 24 osoby. Arcybiskup, jako gość honorowy, zasiadał przy stole po prawej stronie cesarza, kapelan zaś po przeciwnej. W czasie przyjęcia wszyscy starali się nie poruszać drażliwej kwestii polskiej. Po obiedzie goście przeszli do innego salonu, gdzie dalsze rozmowy toczyły się na temat sztuki. Cesarz bardzo pochlebnie wyrażał się o architekturze Krakowa, natomiast ganił wygląd Warszawy, nazywając to miasto: eine nichts sagende Stadt. Wypowiedziana przez cesarza opinia odzwierciedlała jego upodobania, gdyż monarcha był sympatykiem stylu romańskiego oraz gotyku, a nie lubił baroku, który zdominował architekturę Warszawy.
Zdaniem naocznego świadka tych wydarzeń ks. T. Zakrzewskiego, Dalbor zyskał sympatię monarchy, a część towarzyska tak się przedłużyła, że cesarz zmuszony był odesłać arcybiskupa do Katowic własnym samochodem. Treść wiernopoddańczej przysięgi, którą Dalbor musiał złożyć cesarzowi, wywarła na mieszkańcach Wielkopolski przygnębiające wrażenie. Jednak większość społeczeństwa nie miała mu tego za złe, gdyż wszyscy pamiętali długotrwałe osierocenie archidiecezji po śmierci abp. F. Stablewskiego, które ujemnie odbiło się nie tylko na życiu kościelnym, ale i narodowym. Sprawą dyskusyjną natomiast pozostaje tekst mowy wygłoszonej do cesarza. Niewątpliwie był on świadectwem postawy lojalistycznej wobec zaborcy, bowiem o ile na treść przysięgi Dalbor nie miał wpływu, to przemówienie było jego dziełem i mogło być sformułowane bardziej oględnie, by nie ranić uczuć patriotycznych społeczeństwa polskiego.
Kardynał Edmund Dalbor (1869 - 1926) Pierwszy Prymas Polski Odrodzonej - Czesław Pest
Wydawnictwo Naukowe Poznań 2004
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
seria historia nr 203
http://www.traditia.fora.pl/ciekawe-ksiazki-i-multimedia,9/czeslaw-pest-kardynal-edmund-dalbor,5376.html
_______________
Najświętsze Serce Boże przyjdź Królestwo Twoje!
Warszawa 1925-05 Zjazd Episkopatu Polski
Opis obrazu: Biskupi uczestniczący w obradach zjazdu. Fotografia grupowa. W pierwszym rzędzie siedzą od lewej do prawej: biskup pomocniczy chełmiński Jakub Klunder, biskup włocławski Stanisław Zdzitowiecki, biskup sandomierski Marian Ryx, arcybiskup metropolita mohylewski Edward Ropp, arcybiskup metropolita kościoła greckokatolickiego Andrzej Szeptycki, arcybiskup metropolita warszawski kardynał Aleksander Kakowski, Prymas Polski Edmund Dalbor, arcybiskup metropolita lwowski Bolesław Twardowski, arcybiskup metropolita lwowski obrządku ormiańskiego Józef Teodorowicz, biskup przemyski Anatol Nowak, biskup pomocniczy sandomierski Paweł Kubicki. Stoją od lewej do prawej: biskup pomocniczy gnieźnieński Antoni Laubitz, biskup kielecki Augustyn Łosiński, biskup lubelski Marian Fulman, arcybiskup metropolita krakowski Adam Sapieha, biskup pomocniczy sejneński Romuald Jałbrzykowski, biskup podlaski Henryk Przeździecki, biskup polowy WP Stanisław Gall, biskup miński Zygmunt Łoziński, biskup kamienieckopodolski Piotr Mańkowski, biskup pomocniczy tarnowski Edward Komar, administrator apostolski w Katowicach August Hlond.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Nie 5:59, 17 Wrz 2017, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 9:48, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
FILAR NIEPODLEGŁOŚCI
Artur Stelmasiak
Wybuch I wojny światowej otworzył oczy na to, że stary kontynent był wielką bombą zegarową. Imperialne zapędy Austrii i Rosji, a także rosnących w protegę Prus zakłóciły geopolityczną równowagę Europy. Zabrakło państwa, które od początku II tysiąclecia stało na straży równowagi pomiędzy Wschodem, a Zachodem... Zabrakło Rzeczpospolitej Polski. Z diagnozą tą zgadzał się prezydent Wilson, który powiedział, że „należy utworzyć niezależne państwo polskie, które będzie zajmować terytoria zamieszkane przez niezaprzeczalnie polską ludność i któremu należy zapewnić bezpieczny i swobodny dostęp do morza...”.
Na niepodległość Polski złożyło się bardzo wiele czynników. Mieliśmy rozwiniętą i zachowaną kulturę, tradycję narodową oraz wystarczająco dobrze wykształcone elity społeczne, które mogłyby przejąć władzę. Było to także możliwe dzięki tzw. „pokoleniu niepokornych”, które wypracowało podstawy programowe najważniejszych – do dziś obozów ideowo-politycznych. Niepodległość mogła stać się faktem także dzięki wielkiemu zaangażowaniu Kościoła, który przez ponad 100 lat niewoli z pietyzmem pielęgnował ducha polskiego patriotyzmu. Dlatego też, gdy nadeszła wyczekiwana chwili próby, to właśnie katolicyzm stał się spoiwem dla całego narodu. Był filarem, na którym oparła się budowa naszej niepodległości. – Warstwy ludowe – w tym przede wszystkim chłopi, a także robotnicy oraz drobnomieszczaństwo polskie – zaczęły z wolna wchodzić w krwiobieg polskiej tradycji, której głównym wyróżnikiem stała sie wspólnota oparta na katolicyzmie oraz pamięci o niepodległej Polsce – uważa prof. Jan Żaryn z UKSW.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 9:50, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Integrująca rola katolicyzmu
W drugim dniu I wojny światowej w warszawskiej katedrze nawoływano do spokoju i ufności w Bogu, śpiewano Te Deum i modlono się za cara. W tym samym czasie w Wielkopolsce metropolita gnieźnieński i poznański abp Edward Likowski słał wiernopoddańcze i antyrosyjskie listy do cesarza niemieckiego Wilhelma II. Zapewniał w nich, że mówiący po polsku żołnierze będą walczyć o słuszną sprawę po stronie II Rzeszy.
Każdy z tych hierarchów zdawał sobie sprawę, że po obu stronach frontu stanęli ludzie tego samego wyznania i narodowości. Do armii rosyjskiej, niemieckiej i austriackiej wcielono łącznie około dwóch milionów Polaków, by zabijali się nawzajem za nie swoją sprawę. Jednak wojna budziła też nadzieje. Wielki europejski konflikt, w którym przeciwko sobie stanęły państwa zaborcze, był jedyną realną szansą dla Rzeczypospolitej na odzyskanie utraconej niepodległości. Wreszcie mogły się sprawdzić prognozy Bismarcka, który mówił, że w wypadku konfliktu europejskiego sprawa polska odrodzi sie jak feniks z popiołów.
Wraz z wybuchem wojny ruszył więc pociąg do niepodległości. Wśród jego pasażerów, entuzjastów polskiej wolności, było wielu wybitnych duchownych tamtego okresu. Jak pisał ks. prof. Bolesław Kumor, Kościół stał się czynnikiem integrującym dla rozdartego granicami zaborczymi społeczeństwa polskiego. Hierarchowie doskonale zdawali sobie sprawę, że nadchodzi chwila, kiedy naród będzie szczególnie potrzebował ich oparcia i moralnego wsparcia. Dlatego też już 15 lipca 1915 roku wydali list skierowany do całego świata z apelem o pomoc materialną i moralną dla Polski. Był to precedens bowiem pod dokumentem podpisali się biskupi ze wszystkich trzech zaborów. Sam episkopat metropolii warszawskiej poszedł o krok dalej i już na początku 1915 roku opowiedział się za niepodległą Polską. A do jej odbudowy wezwał wszystkich wiernych.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 9:51, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Rozdarty Episkopat
Poznań-Gniezno, Warszawa oraz Lwów były polskimi stolicami metropolii Kościoła katolickiego. Jednak ich arcybiskupi należeli do episkopatów innych krajów. Niektórzy z nich nawet się nie znali. Przez pond sto lat hierarchowie spotykali się bowiem regularnie tylko w granicach zaborów. Dlatego też w procesie odzyskiwania niepodległości i kształtowania się granic, musiał się również scalić polski Kościół. Pierwszą okazją do wspólnych obrad były uroczystości z okazji 100-lecia metropolii warszawskiej w 1917 r. Na zaproszenie abpa Aleksandra Kakowskiego, do stolicy przyjechali biskupi z zaboru austriackiego oraz cały episkopat Królestwa Polskiego. – Archidiecezja warszawska, która w zamiarach ludzkich miała być po wsze czasy pieczęcią na dokonanym rozbiorze, dziś staje się zwiastunem życia i zmartwychwstania narodu – mówił abp Józef Teodorowicz, metropolita lwowski obrządku ormiańskiego. Biskupi podkreślili, że trzeba dążyć do zjednoczenia całego narodu z trzech zaborów.
Szczególne zainteresowanie opinii publicznej wzbudził metropolita Edmund Dalbor. „Na jego obecność kładzie się tu specjalny nacisk, jako że uważa się go za prymasa polski i przewodniczącego wszystkich biskupów polskich. Jego obecność to usymbolizowanie jedności wszystkich ziem polskich” – pisała ówczesna prasa austriacka. Zwrócono także uwagę, że była to pierwsza od czasów rozbiorów Konferencja Episkopatu z udziałem Prymasa Polski.
Treść postanowień biskupów upowszechnił list arcybiskupa Kakowskiego do wiernych, w którym metropolita dziękował papieżowi za modlitwy i moralne wspieranie Polaków, gdyż „Benedykt XV przemówił do świata za nami i swym orędownictwem wsparł nas potężnie”. W liście powiedziano, że „Bóg wzbudza Polskę do życia, Ojczyznę wolną nam przywraca (...) trzeba chcieć skutecznie Polski”, a powstającym władzom okazywać szacunek i uległość. We wszystkich kościołach metropolii warszawskiej zarządzono 6 maja, w uroczystość Królowej Polski, nabożeństwa w intencji Polski wolnej i niepodległej.
[link widoczny dla zalogowanych]
Benedykt XV
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Wto 10:26, 21 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 9:56, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Manifestacja patriotyzmu
Zalążkiem wolnej Polski od początku była Warszawa. Ziemie należące do Królestwa Polskiego stały się bowiem przedmiotem rozgrywki pomiędzy koalicją niemiecko-austriacką, a Rosją. Dlatego też pierwszy powiew wolności można było odczuć, gdy w stolicy zmieniła się okupacja z rosyjskiej na niemiecką. II Rzesza, chcąc pozyskać przychylność Polaków, zaproponowana politykę częściowego rozluźnienia. „Przychodzimy do was jako przyjaciele. Zaufajcie nam! Wolność wam niesiemy i niepodległość! Połączcie się z wojskami sprzymierzonymi” - ulotki o takiej treści rozdawali niemieccy żołnierze na ulicach. Polacy nie ufali żadnej ze stron konfliktu.
Przejawem okupacyjnej polityki była zgoda na świętowanie 125. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja. W efekcie warszawskie obchody w 1916 roku przerosły najśmielsze przewidywania. Stały się wielką manifestacją polskości i patriotyzmu.
Wskrzeszenie Polski zapowiedział akt ogłoszony 5 listopada 1916 r. przez władze wojskowe w imieniu cesarzy Wilhelma II i Franciszka Józefa. Obiecano w nim powołanie Królestwa Polskiego jako monarchii dziedzicznej i konstytucyjnej. To był zaplanowany wybieg, aby pozyskać jeszcze większą przychylność Polaków oraz przeprowadzić rekrutację do wojska. Niespodziewanym skutkiem ubocznym deklaracji było jednak umiędzynarodowienie kwestii polskiej niepodległości.
Arcybiskup Aleksander Kakowski stanowczo opowiadał się za niepodelgłością Polski
Miesiąc po akcie z 5 listopada powołano Tymczasową Radę Stanu, która miała współdziałać w tworzeniu Królestwa Polskiego na terenach „wydartych panowaniu rosyjskiemu”. Jednak abp Aleksander Kakowski zachowywał wówczas szczególną ostrożność. Odmówił odprawienia z okazji ustanowienia Rady uroczystego nabożeństwa z Te Deum i bicia w dzwony w kościołach archidiecezji.
Rada Stanu, w której byli także katoliccy księża, przejęła w polskie ręce organizowanie sądownictwa oraz szkół. Mimo tego nie cieszyła się wielkim uznaniem rodaków, jako powołana i obsadzona przez zaborców lojalnymi wobec nich ludźmi. Z braku poparcia i bezsilności członkowie Rady złożyli mandaty 25 sierpnia 1917 r.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 9:58, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
W zastępstwie króla
Następnym krokiem w usamodzielnianiu się polskiej władzy było utworzenie Rady Regencyjnej, która miała zastępować monarchę do czasu wyboru króla. Miała mieć władzę prawodawczą i rządzącą. W jej skład został powołany prezydent Warszawy książę Zdzisław Lubomirski i hr. Józef Ostrowski. Do tego grona zaproszony został również Prymas Królestwa Polskiego abp Aleksander Kakowski. Powoływa no się przy tym na tradycję z czasów I Rzeczpospolitej, kiedy to prymasi pełnili funkcję interreksa, czyli zastępowali prawowitego monarchę, w czasach bezkrólewia.
Metropolita warszawski początkowo nie był przekonany do tego pomysłu. Wezwał on telegraficznie wszystkich biskupów swej metropolii, by przedyskutować sprawę proponowanego mu udziału w Radzie Regencyjnej. „Powaga, wpływ i znaczenie Kościoła w społeczeństwie wymagają, aby w momencie tak doniosłym, jak rozpoczęcie budowy państwa polskiego, czynnik kościelny nie został wykluczony z tego procesu” – tak zdecydowali biskupi. Poparcia Prymasowi Królestwa Polskiego udzielił również Prymas Polski metropolita gnieźnieńsko- poznański abp Edmund Dalbor oraz biskupi z Galicji. Ostatecznie zgodę na udział abpa Kakowskiego w tej władzy wyraził Benedykt XV. Był to znak, że papież popiera niepodległościowe aspiracje Polaków.
Zaprzysiężenie członków Rady odbyło się 27 X 1917 r. w katedrze św. Jana w Warszawie, gdzie po uroczystym nabożeństwie członkowie Regenci złożyli przysięgę „na Boga i Ojczyznę”. – Idźcie i oswobodźcie Ojczyznę, przywróćcie jej całkowitą wolność – mówił bp Stanisław Zdzitowiecki z Włocławka. Po Mszy św. Rada ogłosiła na Zamku Królewskim orędzie do Narodu, obwieszczające objęcie najwyższej władzy w Królestwie Polskim.
[link widoczny dla zalogowanych]
Rada Regencyjna
hr. Józef Ostrowski, abp Aleksander Kakowski, książę Zdzisław Lubomirski,
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Wto 10:55, 21 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 10:11, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Pius XI, jako nuncjusz papieski Achilles Ratti w 1920 roku w Opolu
Pierwszy nuncjusz II RP
W pierwszym okresie funkcjonowania Rady, przygotowano m.in. szczegółowe zasady funkcjonowania samorządu terytorialnego oraz opracowano ordynację wyborczą do przyszłego parlamentu. O tym, iż Rada była już samodzielnym organem polskiej władzy, świadczy również ustanowienie polskich przedstawicielstw dyplomatycznych w Rosji, Finlandii, Berlinie, Wiedniu, Rydze, Kijowie, Bernie i Hadze.
Abp Kakowski, oprócz budowania niezależnych struktur państwowych, starał się o to, aby jak najszybciej unormowała się sytuacja całego polskiego Kościoła. Trzeba było m. in. uniezależnić struktury kościelne od struktur państw zaborczych, zreorganizować granice diecezji oraz poobsadzać wiele wakujących stolic biskupich. Do tej pory kandydatury na biskupów były przekazywane Sekretariatowi Stanu via Monachium przez tamtejszego nuncjusza. Dlatego też – zdaniem Kakowskiego - jak najszybciej trzeba było nawiązać stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską. Istniała bowiem paląca potrzeba, aby papież do Warszawy przysłał kogoś, kto na miejscu byłby obserwatorem i nadzorcą spraw Kościoła, a jednocześnie swą obecnością zaznaczyłby, że Stolica Apostolska popiera polską niepodległość.
Achille Ratti
Dzięki tym staraniom już 25 kwietnia 1918 r., czyli na kilka miesięcy przed ogłoszeniem niepodległości, do Warszawy przybył ks. prał. Achille Ratti, którego papież mianował wizytatorem apostolskim Polski i Litwy. Był on zarazem pierwszym dyplomatą, któremu powierzono misję w odradzającym się państwie. Rok później ks. Ratti zostaje mianowany nuncjuszem II Rzeczpospolitej, co oznaczało, że Stolica Apostolska jako pierwszy podmiot prawa międzynarodowego uznała niepodległość Polski.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 10:16, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Wielkopolska i Galicja
Zaangażowanie duchowieństwa w sprawie polskiej niepodległości było bardzo duże nie tylko w Warszawie, ale także w Wielkopolsce i w Galicji. Metropolici Lwowscy obrządku łacińskiego i ormiańskiego wraz biskupem krakowskim księciem Adamem Sapiehą interweniowali w Wiedniu w sprawie obrony kresów wschodnich, których na mocy traktatu brzeskiego część miała przejść pod panowanie Ukrainy. Kilka lat później abp Teodorowicz i bp Sapieha używali swoich wpływów u papieża, aby zneutralizować dekret niemieckiego biskupa kard. Adolfa Bertrama z Wrocławia, który zakazywał polskim duchownym agitacji podczas plebiscytu na Śląsku.
Rada Regencyjna udaje się na Zamek po złożeniu przysięgi w katedrze - czwarty w tym samym szeregu - ks. prałat Zygmunt Chełmicki, sekretarz Rady Regencyjnej
W wydarzeniach związanych z odzyskiwaniem niepodległosci uczestniczyl Kosciół
W niepodległościową działalność mocno zaangażowali się księża z Wielkopolski. Między innymi z ich inicjatywy w 1916 r. w Poznaniu powstał Tajny Międzypartyjny Komitet Obywatelski, który stał się polską reprezentacją dla całego zaboru pruskiego.
W grudniu 1918 roku w Poznaniu obradował Sejm Dzielnicowy, do którego weszło 77 duchownych. Podczas posiedzenia wybrano Naczelną Radę Ludową, na której czele stanął ks. Stanisław Adamski. Kiedy pod koniec 1918 roku doszło do wybuchu powstania Wielkopolskiego, całe duchowieństwo wraz z prymasem Dalborem poparło powstańców i przyłączenie Wielkopolski do odradzającego się państwa. Ks. Adamski stanął później na czele władzy, gdy w styczniu 1919 roku Polacy opanowali Wielkopolskę. Również on prowadził rozmowy w Berlinie o przyłączeniu Wielkopolski do reszty Polski.
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Wto 10:35, 21 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 10:21, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Z prawej – nuncjusz apostolski Achille Ratti (późniejszy papież Pius XI). Z lewej – marszałek Józef Piłsudski. W środku – abp Aleksander Kakowski metropolita warszawski
Polska w rękach Piłsudskiego
Początek polskiej niepodległości, to nie 11 listopada 1918 roku, ale 7 października. To właśnie wówczas Rada Regencyjna proklamowała pełną niepodległość w orędziu skierowanym do Narodu. Miało ono zasadnicze znaczenie polityczne, gdyż zawierało bezwarunkową deklarację pełnej niepodległości, nie tylko Królestwa Polskiego, ale „Polski Zjednoczonej Niepodległej, (...) wszystkich ziem polskich z dostępem do morza”. Ponadto zadeklarowano niezwłoczne utworzenie przez Radę koalicyjnego gabinetu „złożonego z najszerszych warstw narodu i kierunków politycznych”. Po ogłoszeniu orędzia Rada przejęła także zwierzchnictwo nad wojskiem polskim i przystąpiła do tworzenia armii regularnej w oparciu o wydaną przez siebie ustawę o powszechnym obowiązku wojskowym.
11 listopada jest datą zakończenia I wojny światowej oraz dniem, kiedy to Rada Regencyjna przekazała pełnię władzy komendantowi Józefowi Piłsudskiemu. Niespodziewanie dla siebie samego twórca legionów zostaje nagle dyktatorem Państwa Polskiego i Głównodowodzącym nowej, tworzącej się armii.
Sytuacja na początku listopada 1918 wyglądała groźnie. Pogłębiało się rozbicie wewnętrzne oraz rozpoczynała się już walka o granice tworzącego się państwa. Według wielu historyków Rada Regencyjna była cieniem władzy, natomiast w Lublinie utworzył się lewicowy rząd Ignacego Daszyńskiego, złożony z socjalistów i skrajnego odłamu ludowców. Taki rząd nie byłby uznany przez zdecydowaną większość społeczeństwa.
W tej sytuacji członkowie Rady słusznie uznali, że należy postawić na Piłsudskiego, bo tylko on cieszył się wystarczająco dużym autorytetem wśród wielu Polaków. - Był wtedy dla nas człowiekiem opatrznościowym, jedynym który mógłby stać na czele odradzającej się Polski. Opinia olbrzymiej większości narodu była taka sama.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 10:57, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Rankiem 10 listopada 1918 r., uwolniony przez Niemców po 15 - tu miesiącach pobytu w twierdzy magdeburskiej Józef Piłsudski wrócił do Warszawy.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Wto 10:58, 21 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 18:31, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Przy dacie 10 listopada 1918 należy zaznaczyć, iż bardzo często przezentowane jest zdjęcie J.Piłsudskiego na warszawskim dworcu, które wykonane zostało w rzeczywistości 16 grudnia 1916 roku - świadczy o tym tłum wokół przyszłego Naczelnika. Tak na prawdę 10.11.1918 brygadiera J.Piłsudskiego witało jedynie kilka osób...
Poniżej prawdziwe zdjęcie z przyjazdu do Warszawy J.Piłsudskiego w 1918 roku:
Błąd ze zdjęciem powtórzyła także "Stolica" (nr. 11 - Listopad 2008). Na dworcu, poza ks. Zdzisławem Lubomirskim, któremu towarzyszył adiutant rotmistrz Stanisław Roztworowski, i Adamem Kocem witali 10 listopada 1918 roku Józefa Piłsudskiego i Kazimierza Sosnkowskiego, ci których w nocy udało się zawiadomić. Byli to Aleksandrostwo Prystorowie, Kazimierzostwo Stamirowscy, ppor. Konstanty Abłamowicz i dziennikarz Wacław Czarski. Tyle wynika z relacji Wacława Jędrzejewicza.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 20:26, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Gen. Dowbor Muśnicki. Dowódca Powstania Wielkopolskiego i Naczelny Wódz Wojska Wielkopolskiego
Urodził się 25 października 1867 roku w Garbowie w powiecie sandomierskim. Jego matką była Antonina z domu Wierzbicka, ojciec Roman Muśnicki pochodził z domu Dowborów- starej litewskiej szlachty pieczętującej się herbem Przyjaciel. Dzieciństwo spędził Józef w atmosferze polskiego dworu, pielęgnującego tradycje rodzinne, szczególnie z okresu napoleońskiego. Od 1877 roku uczęszczał do gimnazjum w Radomiu, jednak nie osiągnął zbyt dobrych wyników, marzył zaś o karierze wojskowej. Po ukończeniu czterech klas gimnazjum Józef Dowbór-Muśnicki wstąpił do Petersburskiego Korpusu Kadetów. W 1888 roku ukończył kurs kadetów z drugą lokatą. Marzył o służbie w kawalerii, jednak przerastało to finansowe możliwości zubożałej rodziny. Z tej przyczyny wybrał Oficerską Szkołę Piechoty w Petersburgu, którą ukończył z odznaczeniem i nominacją podporucznika 140. Pułku Piechoty Liniowej, stacjonującej na dalekiej Syberii.
Po sześciu latach służby, już jako porucznik, trafił do 11. Pułku Grenadierów w Jarosławiu. Następnie zdecydował się wstąpić do Akademii Sztabu Generalnego. Nie było to łatwe, a dla Polaka i katolika praktycznie niemożliwe. Aby przezwyciężyć te przeszkody, przestał używać drugiego członu nazwiska, występując jako Józef Dowbor- wyznawca kościoła ewangelicko-augsburskiego. Dzięki temu oraz bardzo dobrym wynikom egzaminów został przyjęty, a w 1902 roku ukończył studia z doskonałą drugą lokatą. Podczas wojny rosyjsko-japońskiej służył w I Korpusie Syberyjskim, 6 grudnia 1904 roku awansował na podpułkownika. Po wojnie ożenił się z córką nauczyciela, Agnieszką Korsońską. W latach 1905-1910 służył w Charbinie, Irkucku i Charkowie, awansując do stopnia pułkownika. Towarzyszyła mu już wówczas żona i dzieci. W 1912 roku mianowano go szefem sztabu 7. Dywizji Piechoty w Woroneżu, na czele której wyruszył w 1914 roku na front Wielkiej Wojny-jak wówczas nazywano I wojnę światową.
Pułkownikowi Dowborowi przydały się bardzo doświadczenia z wojny z 1905 roku. Przyczynił się do wielu sukcesów 7. Dywizji. Za zasługi otrzymał w 1914 roku Krzyż Świętego Włodzimierza III stopnia oraz najwyższe odznaczenie za waleczność-Złoty Order Świętego Jerzego. Rok później został przez Anglików za bohaterstwo odznaczony Orderem Łaźni, a rosyjskie dowództwo awansowało go do stopnia generała podporucznika i przydzielono do sztabu 1. Armii jako oficera do zadań specjalnych. W 1916 roku dowodził kilkoma różnymi jednostkami, walcząc z Niemcami w Europie oraz z Turkami w Azji Mniejszej. Kilkakrotnie został ciężko ranny, a w wyniku niemieckiego ataku gazowego był przez kilka dni nieprzytomny. W styczniu roku następnego został szefem sztabu 1. Armii, a w maju dostał stopień generała porucznika. 28 sierpnia 1917 roku otrzymał zadanie sformowania i objęcia dowództwa nad I Polskim Korpusem, który miał powstać na Białorusi
[link widoczny dla zalogowanych]
Jako oficer służył w armii carskiej, m in. na Ukrainie, w północnej Rosji i na Syberii. Brał udział w zmaganiach na Dalekim Wschodzie w trakcie wojny rosyjsko-japońskiej
Zwycięsko walczył w I wojnie światowej z wojskami austro-węgierskimi, Niemcami, Turkami i bolszewikami. O Jego wysokich umiejętnościach, również wojskowych, byli przekonani zarówno Rosjanie, jak i Niemcy a także Polacy.
Był jednym z trzech pierwszych wojskowych w stopniu generała broni i jednym z trzech pierwszych generałów Sztabu Generalnego, jakich miała II Rzeczpospolita u swego zarania. O zdolnościach wojskowych i poważaniu, jakim cieszył się wśród kadry oficerskiej Rosji niech świadczy fakt, iż jako jedyny Polak Dowbor ukończył w państwie carów Akademię Sztabu Generalnego z II lokatą i wyróżnieniem i jako jedynemu Polakowi proponowano Muśnickiemu stanowisko Szefa Sztabu Generalnego w armii rosyjskiej. Był także ściśle związany z polskimi korporacjami akademickimi.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 20:38, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Dowódca Wojsk Wielkopolskich Gen. Dowbor Muśnicki wjeżdża do Bydgoszczy.
PIERWSZE NIEZALEŻNE WOJSKO
Zmysł organizatorski, talent dyplomatyczny, zdolności polityczne i wreszcie zrozumienie ducha polskiego żołnierza, jakie posiadał Dowbor, w pełni uwidoczniły się w trakcie tworzenia i umacniania I Korpusu Polskiego w Rosji. Miejsca dyslokacji poszczególnych jednostek Korpusu dowództwo rosyjskie (Stawka) celowo rozmieściło od Rosji centralnej przez Białoruś i Ukrainę aż po Odessę. Dopiero potem Korpus formalnie, za zgodą wojskowych władz sowieckich, miał stacjonować na Białorusi, m in. Wokół Bobrujska.
Wówczas to, wśród niesłychanego zamętu, rozpadającej się armii carskiej, po przewrocie bolszewickim rządów motłochu, i aresztowaniu części Naczpolu (uniknął zagłady Władysław Raczkiewicz, późniejszy Prezydent RP na Obczyźnie), braku pełnej łączności z Krajem i innymi skupiskami Polaków, potrafił zorganizować jedyne i pierwsze po latach niewoli niezależne Wojsko Polskie, liczące w dobie największego rozwoju 30.000 żołnierzy, w tym kilka tysięcy oficerów (tzw. Legia Rycerska), a więc więcej niż wszystkie razem wzięte Brygady Legionów w Cesarstwie Austro-Węgierskim,. Co więcej wojsko to skutecznie walczyło z przeważającymi liczebnie hordami rewolucyjnymi, opanowując znaczne połacie Białorusi. Śmiało można rzec, iż teren ten stanowił oazę spokoju i bezpieczeństwa w dobie ówczesnego zamętu w państwie rosyjskim. O wartości i znaczeniu Korpusu świadczy m in. to, iż sojusznicze (alianckie) misje wojskowe działające przy Stawce, po przewrocie bolszewickim były ochraniane właśnie przez Polaków z oddziałów Dowbora. Natomiast kunszt Muśnickiego w zakresie pertraktacji, dalekowzroczność, logika postępowania i zmysł polityczny ujawnił się, gdy I Korpusowi Polskiemu zagrozili w 1918 r. Niemcy.
Jest to temat na odrębny artykuł, tak jak i dzieje Korpusu oraz Dowborczyków, jednak warto przypomnieć, że w owym czasie na terenie Królestwa istniała Rada Regencyjna i jej właśnie podporządkował się Korpus. Jednakże, gdy Niemcy uświadomili sobie zagrożenie, jakie stwarzało dla nich niezależne, prawdziwie polskie wojsko wystosowali wówczas ultimatum, w którym zażądali rozbrojenia polskich oddziałów. Dowbor zręcznie wyprzedził termin ultimatum niemieckiego i ogłosił demobilizację Korpusu. Decyzja ta wywołała, całkiem niesłusznie, ostre ataki na osobę generała w Kraju, zarówno ze strony piłsudczykowców jak i endeków.
Generał miał wtedy do wyboru albo walczyć z Niemcami, albo przejść za Dniepr i wówczas podjąć walkę z bolszewikami, przebijając się, np. do Odessy - obie te możliwości równały się zagładzie świetnych kadr Wojska Polskiego. Jednak nieliczna część żołnierzy nie pogodziła się z tą decyzją a swoje niezadowolenie wyraziła w niecodzienny sposób, w postaci nieudanego "buntu", inspirowanego przez wysłanników P.O.W. z Królestwa, działających w imieniu Piłsudskiego. Byli to Leopold Lis-Kula i Przemysław Barthel de Weydenthal.
Jednym z naiwnych żołnierzy otumanianych przez nich był Melchior Wańkowicz. Ów nieudany zamach był przyczyną późniejszych, już w II Rzeczypospolitej, nieprzyjemnych konsekwencji dla Dowbora.
Po zarządzeniu demobilizacji, na mocy umowy z generałem dowództwo niemieckie przetransportowało żołnierzy Korpusu na tereny polskie. Natomiast Muśnicki miał duże trudności w uzyskaniu zgody na przybycie do Polski. Niemcy proponowali mu nawet wyjazd na Syberię. Ostatecznie zakazali mu tylko pobytu w Warszawie. Tak więc najważniejszy cel, jaki stawiali sobie Polacy został osiągnięty: przybyli do Ojczyzny, by tu, kiedy nadejdzie potrzeba walczyć o jej wolność. O znaczeniu wówczas podjętej decyzji niech świadczy fakt, że z I KP wywodzą się m in.: gen. Władysław Anders, gen. Wacław Iwaszkiewicz, gen. Daniel Konarzewski, gen. Jan Wroczyński, gen Karnicki, gen Gustaw Paszkiewicz, gen. Bohusz-Szyszko, czy też poległy na przedpolach Warszawy w sierpniu 1920 r. por. Pogonowski. Dowborczycy ponadto na równi z peowiakami brali udział w rozbrajaniu okupantów w listopadzie 1918 r.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Wto 20:50, 21 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 21:28, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Przysięga generała Dowbor-Muśnickiemu podczas zaprzysiężenia wojska na Placu Wolności w dniu 26 stycznia 1919 r.
[link widoczny dla zalogowanych]
Rosyjski generał w Poznaniu
Podkreślenia wymaga też fakt, że wyżej wymienione cechy J. Dowbor Muśnickiego przydały się, kiedy objął stanowisko Głównodowodzącego Wojsk Wielkopolskich. Wtedy to prócz organizacji jednostek wojskowych udało mu się zneutralizować nastroje ludności niemieckiej mieszkającej w Poznańskiem. Zdecydowanie i upór Dowbora w powstrzymywaniu samosądów, aktów zemsty i zwykłych objawów przemocy, przyczyniły się do tego, iż mniejszość niemiecka, zamiast popierać bojówki i oddziały niemieckie, zachowywała coraz częściej rezerwę i postawę wyczekującą. Natomiast, co do kwestii wojskowych Dowbor wykazał się po raz kolejny wielkimi zdolnościami organizatorskimi, bowiem w ciągu kilku miesięcy (co było ewenementem na skalę prawdopodobnie europejska), wraz ze swoimi współpracownikami oraz przy ofiarnej postawie społeczeństwa potrafił stworzyć doborowe Wojsko Wielkopolskie. Wojsko to nie tylko obroniło zdobycze powstania, ale także wsparło skutecznie Lwów w 1919 r., a potem zaliczane było do elity Wojska Polskiego, czego dowodem są walki na froncie litewsko-białoruskim, ofensywa kijowska, bohaterskie walki odwrotowe, czy też znakomite kontruderzenie znad Wieprza w sierpniu 1920 r., gdzie główną siłę uderzeniową stanowiły wielkopolskie 14 i 16 Dywizje Piechoty.
[link widoczny dla zalogowanych]
Defilada pułku Konnych Strzelców Straży Poznańskiej podczas przysięgi Wojsk Wielkopolskich na Placu Wolności w dniu 26 stycznia 1919 r.
[link widoczny dla zalogowanych]
W 1918 r. generał zapraszany był kilkakrotnie przez marszałka Józefa Piłsudskiego na rozmowy związane z ruchami patriotycznymi w Wielkopolsce. J. Piłsudski 8 stycznia 1919 roku mianował go dowódcą powstania wielkopolskiego (jak wiemy jedynego udanego powstania polskiego; pierwszym dowódcą powstania był generał Stanisław Taczak).
[link widoczny dla zalogowanych]
Generał Stanisław Taczak
Pierwszy dowódca główny Powstania w okresie 28.XII.1918 - 17.I.1919 r. (zdjęcie późniejsze).
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Pią 13:57, 23 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 21:43, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Powstańcy Wielkopolscy
W zaborze pruskim od 1918 roku trwały niepokoje związane z dylematem: czekać na decyzję aliantów czy samemu wywalczyć wolność? Spontaniczna reakcja na przyjazd do Poznania Ignacego Jana Paderewskiego dała odpowiedź- 27 grudnia 1918 roku doszło do żywiołowego wybuchu walk. W ciągu kilku dni powstanie rozszerzyło się na znaczne tereny Wielkopolski. Generał przybył do Poznania 15 stycznia 1919 roku i już następnego dnia objął stanowisko Głównodowodzącego wszystkich Sił Zbrojnych Polskich byłego zaboru pruskiego. Natychmiast przystąpił do organizowania Dowództwa Głównego Powstania Wielkopolskiego i Armii Wielkopolskiej. W ciągu trzech miesięcy utworzył najliczniejszą, najlepiej wyszkoloną i uzbrojoną, jednolicie umundurowaną siłę zbrojną (co graniczyło w tamtych czasach z cudem) na ziemiach polskich w tym okresie. Jako naczelny dowódca powstania J. Dowbór-Muśnicki doprowadził je do zwycięstwa i tym samym przyczynił się do wytyczenia ówczesnych zachodnich granic Polski. 19 marca 1919 roku Naczelna Rada Ludowa (organ wykonawczy w składzie: ks. Stanisław Adamski, Wojciech Korfanty i Adam Paszwiński) w Poznaniu awansowała go na generała broni.
[link widoczny dla zalogowanych]
Naczelnik Państwa Józef Piłsudski odbiera defiladę Wojsk Wielkopolskich w czasie uroczystostego zjednoczenia sil zbrojnych byłego zaboru pruskiego z Wojskiem Polskim w dniu 27 grudnia 1919 r. (po lewej gen. J. Dowbor-Muśnicki)
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 22:02, 21 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Fot. East News
Józef Piłsudski podczas defilady Wojsk Wielkopolskich, 28 października 1919 r.
Jeden z trzech
Po I wojnie światowej odradzająca się Rzeczpospolita miała wielu wybitnych polityków i wojskowych. Wśród nich było trzech Józefów: Piłsudski, Haller i Dowbor Muśnicki. Jednak tylko Dowbor służył, przechodząc kolejne szczeble kariery jako zawodowy wojskowy w armii carskiej.
Pozostali swoje doświadczenia zdobywali w innych warunkach. W związku z tym jego doświadczenia życiowe i sposób doboru środków zmierzających do obranego celu różnił się od pozostałych, którzy z wojskiem zetknęli się w monarchii austro-węgierskiej i brali udział w ramach Legionów Polskich w Wielkiej Wojnie.
Zaprzysiężenie i wręczenie sztandarów Straży Ludowej w Poznaniu na Placu Wolności, 23 lutego 1919 r. Sztandar wręcza gen. Dowbor-Muśnicki
Wzajemne relacje Piłsudskiego i Dowbor Muśnickiego
Końcowym efektem tych rozbieżnych stanowisk i poglądów było odsunięcie generała od czynnej służby wojskowej w 1920 r. Obaj spotkali się zaledwie kilka razy, jednak żadne z tych spotkań nie przyniosło rezultatów, jakich można by się spodziewać. Niewątpliwy konflikt, który istniał między tymi dwiema osobistościami, miał wiele przyczyn. Wśród nich można podać przede wszystkim różnice światopoglądowe i polityczne. Natomiast zarzewiem tego konfliktu były zachowania ludzi komendanta działających w P.O.W. w trakcie istnienia I Korpusu Polskiego w Rosji, po których u Dowbora pozostała pewna niechęć do przyszłego Naczelnika Państwa i ludzi, którymi się otaczał. Jak uzasadniona była ta niechęć świadczą działania kpt Ignacego Matuszewskiego, czy też przysłanego przez Piłsudskiego na szefa sztabu do Poznania ppłk Stachiewicza
Defilada Wojsk Wielkopolskich przed przedstawicielami misji koalicyjnej na Placu Wolności w dniu 2 marca 1919 r.
[link widoczny dla zalogowanych]
Odczucia generała względem Piłsudskiego były uzasadnione, bowiem ten, np. wysyłając Muśnickiego do Poznania chciał pozbyć się popularnego nie tylko w wojsku rywala a przy okazji liczył na jego kompromitację. Dowodem na małostkowość okazaną przez Komendanta jest np. relacja Wacława Jędrzejewicza, oraz list Piłsudskiego z 17 stycznia 1919 r.
do Kazimierza Dłuskiego. Oceniając sytuację z dzisiejszego punktu widzenia można rzec, że obaj Józefowie stali po dwóch przeciwstawnych sobie stronach i mimo chęci współdziałania ze strony generała współpraca taka nie była możliwa ze względów politycznych. Z tych to przyczyn wielkie talenty Dowbora zostały wykorzystane w Polsce tylko częściowo.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 15:34, 29 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Niby znaną w historii Powstania Wielkopolskiego kartą, a tak naprawdę zapomnianą i przemilczaną przez komunistów, był udział w nim duchownych katolickich. Słynni księża społecznicy z archidiecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej, działacze pozytywistyczni przecież, organizatorzy spółek majątkowych, banków, czytelni ludowych, towarzystw gimnastycznych stanęli - nierzadko dosłownie - w pierwszych szeregach oddziałów powstańczych. Powstanie, jedyne w naszej historii, było zwycięskie. Lecz cenę krwi przyszło zapłacić podwójną. A oto garść życiorysów.
Pokpiwali sobie z nas, Poznańczyków, różni tacy
Naczelna Rada Ludowa
Wielcy patrioci, wielcy Polacy
W listopadzie i grudniu 1918 r. ks. Stanisław Adamski (##1967), następca słynnego ks. Piotra Wawrzyniaka (zm. 1910), organizuje wraz z Wojciechem Korfantym (zm. 1939) i Adamem Poszwińskim Sejm Dzielnicowy. Sejm wyłania Naczelną Radę Ludową, zaś ta - sześcioosobowy Komisariat z udziałem Adamskiego. To właśnie Komisariat ogłasza 8 stycznia 1919 r., że przejmuje władzę na terenach wyzwolonych przez Powstanie, zaś jego członkowie sprawują administrację Wielkopolski aż do sierpnia.
Uroczystości w Piekarach Wielkich w 250 rocznicę bitwy pod Wiedniem
Opis obrazu: Trybuna honorowa na ulicy Mariackiej w czasie defilady. Na trybunie stoją m.in.: biskup Stanisław Adamski (4. z lewej), biskup polowy WP Józef Gawlina (6. z lewej), wojewoda śląski Michał Grażyński (5. z lewej) i marszałek Sejmu Śląskiego Konstanty Wolny (3. z lewej). Przed trybuną siedzą dziewczynki w strojach regionalnych.
W tym czasie Adamski prowadzi negocjacje z rządem w Warszawie, mające na celu organizację władz zwierzchnich w "byłej dzielnicy pruskiej". Uzyskuje m.in. ustanowienie odrębnego ministra dla Pomorza i Poznańskiego na mocy specjalnej ustawy, która powstaje de facto pod jego ręką. Burzliwe dzieje życia późniejszego biskupa katowickiego - który potrafił rzucić rękawicę Naczelnikowi Państwa - dwukrotnie wysiedlanego ze swej diecezji, najpierw przez hitlerowców, następnie przez komunistów, to już inna historia.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 16:03, 29 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
bp Walenty Dymek
Obok Adamskiego najpracowitszym działaczem narodowym jest ks. Walenty Dymek, późniejszy metropolita poznański (zm. 1956). We trzech, wraz z ks. Józefem Prądzyńskim (następnie dziekanem generalnym Armii Wielkopolskiej), biorą udział w organizacji wyborów do Sejmu Dzielnicowego. Dymek zostaje członkiem poznańskiej Rady Ludowej.
Za to pierwszym historykiem i dyplomatą Powstania z racji urzędu jest arcybiskup gnieźnieński i poznański Edmund Dalbor (zm. 1926). Jeszcze w czasie walk zbiera szczegółowe informacje o gwałtach Heimatschutzu i Grenzschutzu na Polakach.
Przyjazd Ignacego Paderewskiego do Poznania, wielki Polak witany przez wiwatujące tłumy
27 grudnia 1918 - manifestacja ludności polskiej przed „Bazarem” w Poznaniu, w którym zatrzymał się Ignacy J. Paderewski
Bierze udział w inauguracji Sejmu Dzielnicowego i powitaniu Ignacego Paderewskiego w Poznaniu. Interweniuje we Wrocławiu i Berlinie u władz pruskich, u władz alianckich, popiera udział duchowieństwa w walkach i jego obecność w Radach Ludowych, opowiada się za władzą Rady Naczelnej.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 16:41, 29 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Pod bronią, pod koloratką. Duchowni w Powstaniu Wielkopolskim
Księża z archidiecezji poznańskiej stanęli w pierwszych szeregach oddziałów powstańczych.
Dr Jacek Żurek (IPN Centrala) pisze, że "niby znaną w historii Powstania Wielkopolskiego kartą, a tak naprawdę zapomnianą i przemilczaną przez komunistów, był udział w nim duchownych katolickich. Słynni księża społecznicy z archidiecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej, działacze pozytywistyczni przecież, organizatorzy spółek majątkowych, banków, czytelni ludowych, towarzystw gimnastycznych stanęli - nierzadko dosłownie - w pierwszych szeregach oddziałów powstańczych. Powstanie, jedyne w naszej historii, było zwycięskie. Lecz cenę krwi przyszło zapłacić podwójną" - czytamy.
Ks. Stanisław Adamski, ks. Walenty Dymek, późniejszy metropolita poznański (zm. 1956), ks. Tadeusz Dykier, ks. Mieczysław Bielawski - to niektóre z postaci przypomnianych w artykule. Jak pisze Żurek, "jawne czy półkonspiracyjne zaangażowanie na rzecz władz polskich nie uchodzi uwagi Niemców, stąd częste aresztowania duchownych na terenach objętych walkami bądź pozostających w niemieckim ręku, częste też ucieczki księży zagrożonych uwięzieniem, a nawet śmiercią (obowiązuje prawo wojenne!). Dotyczy to zwłaszcza regionów pogranicznych, które przywrócono Macierzy dopiero po II wojnie światowej, jak Pilskie czy Babimojskie". Aresztowani byli m.in. ks. Ignacy Czechowski i ks. Filip Hoffmann. Duchowni niosą pomoc powstańcom. "To wybrane, na chybił trafił, losy wielkopolskich kapelanów. W skład Sejmu Dzielnicowego weszło 75 duchownych polskich z całej Wielkopolski oraz z Warmii, Mazur, Śląska i Pomorza. W Armii Wielkopolskiej służyło co najmniej 45 kapelanów wojskowych. Z rąk niemieckich podczas II wojny światowej poniosło śmierć 357 duchownych archidiecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej" - pisze Żurek.
Nasz Dziennik/ Dodatek historyczny IPN: Pod bronią, pod koloratką. Duchowni w Powstaniu Wielkopolskim (streszczenie KAI)
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Śro 16:48, 29 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 20:17, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Od prawej prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński, metropolita krakowski kardynał Karol Wojtyła, arcybiskup Antoni Baraniak. Fot.PAP/Eugeniusz Wołoszczuk
Wierny towarzysz w cierpieniu
W tym roku, 13 sierpnia, minęła 36. rocznica śmierci abp. Antoniego Baraniaka, metropolity poznańskiego w latach 1957-1977. Był on zaufanym sekretarzem prymasów - Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego. Ale nie tylko dlatego powinniśmy o nim pamiętać.
Abp Marek Jędraszewski, autor książki "Teczki na Baraniaka", t. I-II, Poznań 2009.
- Gdyby nie abp Baraniak i jego nieugięta postawa, nie byłoby powrotu prymasa Wyszyńskiego do Warszawy po okresie uwięzienia, bez prymasa Wyszyńskiego nie byłoby kard. Wojtyły, a potem Jana Pawła II. Podsumowując, dzieje Kościoła w Polsce, Europie i świecie potoczyłyby się zupełnie inaczej, w sposób dzisiaj przez nas trudny do wyobrażenia. A za tym wszystkim stoi ta nieugięta, cicha postać człowieka, który się wtedy nie ugiął, nie załamał i jak mówił sam prymas - wziął na swoje barki odpowiedzialność prymasa za Kościół w Polsce.
Autor:
Jolanta Hajdasz
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 20:44, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Ksiądz Arcybiskup Antoni Baraniak (1904-1977).
Opublikowano w "Naszym Dzienniku", w numerze 88 (2801) z dnia 14-15 kwietnia 2007 r.
Wierny towarzysz w cierpieniu - Ksiądz arcybiskup Antoni Baraniak
W parafii Mchy na ziemi wielkopolskiej został przez chrzest św. włączony do rodziny Kościoła katolickiego Antoni Baraniak, urodzony 1 stycznia 1904 roku w Sebastianowie w rodzinie Franciszka Baraniaka i Franciszki z Wolskich Baraniakowej. Otoczony w domu miłością rodzicielską otrzymał również staranne wychowanie religijne, które w przyszłości będzie miało wpływ na jego dojrzewanie do dorosłości. Po ukończeniu szkoły powszechnej 1 września 1917 roku oddany został pod duchową i intelektualną opiekę Księży Salezjanów w Oświęcimiu, gdzie ukończył też gimnazjum. Od tej pory całe jego życie podporządkowane będzie charyzmatycznej osobowości św. Jana Bosko - założyciela Zgromadzenia Salezjanów.
Ksiądz Arcybiskup Antoni Baraniak (1904-1977). Opublikowano w Naszym Dzienniku, w numerze 88 (2801) z dnia 14-15 kwietnia 2007 r.
W 1920 roku Antoni Baraniak wstępuje do nowicjatu Towarzystwa Salezjańskiego w Kleczy Dolnej, a 28 lipca 1921 roku składa pierwszą profesję zakonną. Następnie rozpoczyna studia filozoficzne w Krakowie. Śluby wieczyste składa w Zgromadzeniu Salezjańskim 15 marca 1925 roku. W latach 1924-1927 młody salezjanin zdobywa pierwsze doświadczenia pedagogiczne, wykorzystując przygotowanie formacyjne, na stanowisku wychowawcy w Kleczy Dolnej, Czerwińsku i Warszawie. Wszystko odbywa się zgodnie z powołaniem i założeniami zgromadzenia, które pracę wśród młodzieży, zwłaszcza biednej, opuszczonej i moralnie zagrożonej, traktuje jako fundamentalne zadanie, zarazem zaś jako drogę do powszechnej ewangelizacji rodziny.
Młodziutki zakonnik Antoni Baraniak miał przed sobą wspaniałe przykłady ludzi o cnotach wręcz heroicznych nie tylko w osobie św. Jana Bosko, ale i bł. Augusta Czartoryskiego czy św. Rafała Kalinowskigo. Nic więc dziwnego, że przez całe swoje życie pozostał wierny salezjańskiemu charyzmatowi, a tę wierność i odpowiedzialność potwierdził faktem przyjęcia za zawołanie biskupie dewizy salezjańskiej: "Da mihi animas, caetera tolle" (Daj mi dusze, resztę zabierz). Najważniejsze jednak, że umiał pracować w myśl tego zawołania, znosić w swojej życiowej wędrówce trudy, upokorzenia i cierpienie, nigdy nie zapominając o tym, że był salezjaninem z ducha. Święty Jan Bosko zgromadzenie powierzył Maryi - Matce Chrystusa. Wybrał Ją na główną Patronkę, co miało ogromne znaczenie dla rozwoju duchowego wszystkich członków Towarzystwa Salezjańskiego. Maryjny rys odnajdujemy też w życiu osobistym, posłudze kapłańskiej i biskupiej ks. Antoniego Baraniaka.
Kolejnym, bardzo ważnym etapem w życiu księdza Antoniego były studia teologiczne i prawnicze na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie w latach 1927-1931. 3 sierpnia 1930 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. abp. Adama Stefana Sapiehy w kościele Sióstr Karmelitanek w Krakowie.CDN
dr Lucyna Żbikowska
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 20:56, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Ks. bp Stefan Wyszyński i prymas ks. kardynał August Hlond przed Kolegiatą w Zamościu
Od prawej ks. Franciszek Zawisza, ks. bp St. Wyszyński i ks. prymas A. Hlond, sekretarz prymasa ksiądz Antoni Baraniak ; autor fotografii Edward Kamiński (fotografię przekazała do Archiwum p. Barbara Kamińska).
[link widoczny dla zalogowanych]
Przy Prymasie Polski Auguście Hlondzie
Doskonale wykształconego i głęboko religijnego salezjanina wypatrzył w Rzymie Prymas Polski kardynał August Hlond, również salezjanin, wybitny mąż stanu, zasłużony obrońca polskiego Kościoła, realizator wspaniałych inicjatyw duszpasterskich pogłębiających religijność i chrześcijańską odpowiedzialność Polaków za losy Narodu. We wrześniu 1933 r. powołał ks. Antoniego Baraniaka na stanowisko osobistego sekretarza. Bliskość i współpraca z niewątpliwie najwybitniejszą w tamtych czasach indywidualnością polskiego Kościoła zaowocowała w życiu młodego księdza ogromną aktywnością i pełnym oddaniem dla spraw, które inicjował Prymas Polski, arcybiskup gnieźnieński i poznański. Wystarczy wymienić choćby kilka z bardzo wielu podjętych przez niego przedsięwzięć, by przekonać się, jaką miały rangę i jaki wywarły wpływ na ówczesne życie Kościoła polskiego. Tak więc w 1930 roku powołana została Akcja Katolicka; w tym samym roku został zwołany I Krajowy Kongres Eucharystyczny; w 1932 roku założono Towarzystwo Chrystusowe; w 1934 roku odbył się II Kongres Eucharystyczny; w 1936 roku - I Synod Plenarny Episkopatu Polski na Jasnej Górze; w 1937 roku - Międzynarodowy Kongres Chrystusa Króla.
Wybuch II wojny światowej zmusił Prymasa Polski i jego sekretarza do opuszczenia kraju. Wbrew krytycznej opinii Władysława Bieńkowskiego wyrażonej w książce "Polityka Watykanu wobec Polski", była to decyzja słuszna. Potwierdził to całym swoim autorytetem następca kardynała Hlonda, kiedy w 10. rocznicę jego śmierci m.in. powiedział: "Gdy w początkach drugiej wojny cały niemal świat powtarzał złowrogie 'finita la Polonia', na Watykanie stanął i powagą swą wyjednał u Ojca Świętego Piusa XII modlitwy w całym świecie katolickim za Polskę, 'która umierać nie chce'". Kolejny raz, już w na początku października 1939 roku, kardynał Hlond napisze do Papieża prośbę o publiczne ustosunkowanie się do sprawy Polski okupowanej przez III Rzeszę. Tak też się stało. Ojciec Święty Pius XII ogłasza 21 października encyklikę "Summi Pontificatus", w której odnajdujemy znamienny fragment: "(...) Czyż trzeba zapewniać, że ojcowskie Nasze serce, wzruszone głęboką litością, jest ze wszystkimi dziećmi, a przede wszystkim z tymi, którzy są utrapieni i prześladowani? (...) zwłaszcza spośród tego narodu, mamy na myśli naród polski, który dla swej niewzruszonej wierności dla Kościoła oraz wspaniałych zasług dla kultury chrześcijańskiej, zapisanych w dzieje (...) domaga się najsłuszniej ludzkiego i braterskiego współczucia, (...) oczekuje upragnionego dnia, kiedy na zasadach sprawiedliwości i trwałego pokoju nareszcie (...) będzie się mógł, niby z odmętów, żywy wydobyć...".
W styczniu 1940 roku w watykańskim czasopiśmie "Poliglott" kardynał August Hlond opublikował pierwszy oficjalny raport o hitlerowskiej polityce prześladowań na terenach Wielkopolski. Raport ten ukazał się w języku hiszpańskim, francuskim i angielskim i był pierwszym dokumentem demaskującym zbrodnie hitlerowskie w Polsce. Przez cały czas wiernie i z całym oddaniem pomagał kardynałowi w pracy jego osobisty sekretarz ks. Antoni Baraniak. Redagują wspólnie raporty i przygotowują informacje radiowe, by z Rzymu słychać było w całej Europie głos podniesiony w obronie uciemiężonego Narodu. To dzięki tym wystąpieniom Papież wyrażał niepokój o los polskiego Narodu i polskiego Kościoła w listach i orędziach kierowanych zarówno do Polski (np. w liście do ks. abp. Adama Sapiehy z 23 grudnia 1940 roku), jak i do Berlina za pośrednictwem nuncjusza papieskiego msgr. Cesare Orsenigo.
Kardynał Hlond i ks. Baraniak w czerwcu 1940 roku opuszczą Rzym, by do 1943 roku przebywać w Lourdes i ani przez chwilę nie ustawać w pomocy materialnej, prawnej i medycznej jeńcom wojennym w obozach oraz rodzinom tułającym się po zniewolonej przez hitlerowców Europie. Również w Lourdes, nie bacząc na niebezpieczeństwo, organizują pracę duszpasterską i charytatywną. Prymas Hlond ustanawia kapelanów w obozach jenieckich i za ich pośrednictwem z pomocą swego sekretarza dociera do tych obozów z wszelką możliwą pomocą. Ksiądz Antoni Baraniak w czasie obławy zorganizowanej na szpital w Aix-les-Bains zostaje zatrzymany przez gestapowców, ale wprost cudem, dzięki pomocy odważnych ludzi, udaje mu się wymknąć z rąk oprawców. Wkrótce jednak obydwaj duchowni muszą opuścić Lourdes (jeszcze w 1943 roku), by ukryć się w klasztorze benedyktyńskim w Hautecombe (Sabaudia). Niestety, mimo to doszło jednak do bolesnej rozłąki spowodowanej aresztowaniem Prymasa przez gestapo 3 lutego 1944 roku. Najpierw został przewieziony do Paryża, skąd po kategorycznej odmowie współpracy z okupantem internowano go w Bar-le-Duc, a następnie w Wiedenbrück (Westfalia). Tam pozostawał aż do uwolnienia go przez armię amerykańską 1 kwietnia 1945 roku. W tym miejscu trzeba koniecznie dodać, że po aresztowaniu Prymasa przez gestapo ks. A. Baraniak nadal, choć już samotnie, kontynuował pracę konspiracyjną.
Nie spełniły się też plany i zamiary generalnego gubernatora Hansa Franka, który miał wielką ochotę na zawsze zamknąć usta niezmordowanemu i bohaterskiemu przywódcy Kościoła polskiego, jak się do tego przyznał w wywiadzie z 1940 roku, mówiąc: "Najgorsze, że za to podżeganie [do stawiania oporu Niemcom - L.Ż.] winę ponosi Kościół. Toteż, jeśli tu się pokaże ten podżegacz kardynał Hlond, wówczas każę go natychmiast rozstrzelać".
CDN
dr Lucyna Żbikowska
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Pią 21:02, 23 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 21:10, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Prymas przeżył wojnę wraz ze swym nieodłącznym sekretarzem. Ponownie spotkali się w Rzymie, by już 20 lipca 1945 roku powrócić do wyniszczonej Polski i od razu przystąpić do dzieła odbudowy Kościoła w kraju. Złowrogi czas wojny i okupacji, pełen trudu, cierpienia i mimo wszystko wiary w zwycięstwo jeszcze bardziej zbliżył do siebie obydwu kapłanów. Co więcej, poddając ich wielkiej próbie charakterów, przypieczętował głęboką przyjaźń wybitnego hierarchy Kościoła i jego podwładnego. Nic więc dziwnego, że po wojnie ks. Baraniak staje się znów najbliższym współpracownikiem i zaufanym człowiekiem kardynała Hlonda, gdy ten przystępuje do organizowania życia kościelnego w nowej rzeczywistości politycznej, jakże odmiennej od tej sprzed 1939 roku. Przypomnijmy tu, że między innymi trzeba było organizować Kościół w powojennych granicach Polski, ustanowionych na mocy porozumień jałtańskich.
Do niezwykłej wagi przedsięwzięć z tych lat należało też zwołanie pierwszej po wojnie konferencji Episkopatu, organizowanie Kościoła na Ziemiach Odzyskanych na mocy uprawnień Stolicy Apostolskiej, a także wizytacje kościołów oraz parafii na tym terenie. Najdonioślejszym wydarzeniem był Akt Ofiarowania Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi 8 września 1946 roku na Jasnej Górze. Po raz drugi, 26 sierpnia 1956 roku, odda Naród Polski pod opiekuńcze skrzydła Matce Bożej następca Prymasa Augusta Hlonda, kardynał Stefan Wyszyński - Prymas Tysiąclecia, składając Śluby Jasnogórskie u stóp Królowej Polski. On też, jak sam powie, "odziedziczy w błogosławionym spadku" po zmarłym 22 października 1948 roku kardynale Hlondzie jego osobistego sekretarza i kapelana ks. Antoniego Baraniaka: "Uszanowałem ten 'spadek'. Radowałem się, że ks. Antoni okazał się dla mnie bliskim i wiernym współpracownikiem. (...)
Był człowiekiem dyskretnym, raczej milczącym. W pracy dokładny, (...) precyzyjny, spokojnie prowadził wszystkie zlecone sobie, jakże niekiedy trudne sprawy Kościoła w Polsce. Można było podziwiać jego niezwykłą dyskrecję. Z woli umierającego Kardynała Prymasa Augusta Hlonda otrzymał zadanie przekazania Stolicy Świętej jego ostatniej prośby. Myślał o tym, kto podejmie jego zadanie, na kim mają spocząć jego trudne obowiązki. Pisał z łoża cierpienia do Ojca Świętego. A świadkiem i wykonawcą tych przekazów listowych był ówczesny kapelan Kardynała Augusta Hlonda ksiądz Antoni Baraniak. Ale o tym nikt się nie dowiedział nawet po śmierci Kardynała. Przygodnie dopiero poznałem ten sekret, gdy obydwaj wróciliśmy z więzienia w 1956 roku (...)".
CDN
dr Lucyna Żbikowska
[link widoczny dla zalogowanych]
Prymas, ks. kardynał August Hlond (w środku) , ks. F. Zawisza i ks. bp Stefan Wyszyński w Zamojskim parku, 1 VII 1948 r. Po lewej ręce prymasa jego sekretarz ks. Antoni Baraniak
Fotografię przekazał do Archiwum p. Tomasz Wolski z Warszawy.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 21:19, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Prymas Polski Stefan Kardynał Wyszyński z arcybiskupem Antonim Baraniakiem
w czasie uroczystości milenijnych w Poznaniu, 16 kwietnia 1966 r.
Fot. arch. Opublikowano w "Naszym Dzienniku", w numerze 88 (2801) z dnia 14-15 kwietnia 2007 r.
Na "posterunku" u Prymasa Tysiąclecia
Uroczystości milenijne. Arcybiskup Antoni Baraniak celebruje Mszę Św. przy grobie św. Satnisława Biskupa Męczennika, Kraków, 7 maja 1966 r. Fot. arch. Opublikowano w Naszym Dzienniku, w numerze 88 (2801) z dnia 14-15 kwietnia 2007 r. Ksiądz Antoni Baraniak towarzyszy nowemu przywódcy polskiego Kościoła podczas tradycyjnej wizyty "ad limina apostolorum" u Papieża Piusa XII w kwietniu 1951 roku. Pierwsza audiencja odbyła się 9 kwietnia. Była to wizyta bardzo ważna, ponieważ Prymas Polski otrzymał wówczas dekret nadający mu specjalne pełnomocnictwo, na mocy którego mógł udzielać uprawnień kanonicznych. Ponadto Papież okazał wielkie zrozumienie dla sprawy Ziem Zachodnich i na prośbę Prymasa mianował biskupów w Gorzowie, Olsztynie, Opolu i Wrocławiu.
Sytuacja Kościoła w Polsce nie była łatwa. Władze nie dopuściły do prasy i radia informacji o mianowaniu nowych biskupów, gazety atakowały Piusa XII, a co gorsza, rząd nie zezwolił, aby nominacje biskupów mogły być wprowadzone w życie. Prześladowania duchowieństwa i wiernych były prowadzone za pomocą coraz bezwzględniejszych metod, mimo zawartego w kwietniu 1950 roku Porozumienia między rządem a Episkopatem. W procesie wolbromskim oskarżonych i skazanych na dożywocie zostało dwóch księży - Piotr Oborski i Zbigniew Gadowski. Wkrótce na ławie oskarżonych zasiadł biskup Czesław Kaczmarek, choć o dobrej woli Kościoła w sprawie porozumienia z ówczesnymi władzami świadczył między innymi dokument "Pro memoria", skierowany przez Episkopat do duchowieństwa i podkreślający chęć zgodnej współpracy. Czytamy w nim m.in.: "Trzymając się z daleka od sporów politycznych, przez to właśnie mamy być gotowi do służby wszystkim obywatelom, bez względu na ich orientacje polityczne". Dokument ten zakazywał również duchowieństwu jakiegokolwiek angażowania się w sprawy polityczne: "Kapłani dalekimi więc będą od wszelkich działań o charakterze politycznym (...). Natomiast do nas należy wszystkim głosić Prawdę Bożą i pomagać im w drodze do Boga".
Mimo to sekretarz Prymasa, ks. Antoni Baraniak, zmuszony był niezliczone razy redagować i wysyłać do władz państwowych pisma oraz petycje w sprawie uwolnienia aresztowanych lub przesłuchiwanych księży i zakonników. Pamiętał o tym zawsze kardynał Wyszyński. Dlatego też przypominał często w okolicznościowych wystąpieniach, kazaniach i publikacjach drukowanych, jak ciężkie to były lata dla Kościoła, i że właśnie wtedy jego sekretarz okazał się "wiernym towarzyszem w cierpieniu. Mógłbym powiedzieć, nie tylko 'socius in passione', a nawet więcej - obrońca". Ksiądz Antoni Baraniak musiał bowiem stawić czoła niejednej prowokacji, odpierać ataki w niejednej sprawie, którą podejmowano w czasie rozmów z ówczesnymi władzami. Okazał się więc równie niezłomnym obrońcą Kościoła w Polsce, jak jego wybitny zwierzchnik.
Przyszło mu na przykład zmierzyć się w roku 1952 z falą aresztowań biskupów i księży oskarżanych niemal o wszystko. Tak więc liczącemu 77 lat biskupowi Stanisławowi Adamskiemu, ordynariuszowi katowickiemu, stawiano zarzut, że popiera neohitlerowskie zakusy na Ziemie Zachodnie. Jego starania o przywrócenie religii do szkół prasa określiła jako łamanie obowiązków obywatelskich oraz "fałszywy krok, przynoszący szkodę religii i jedności narodu" ("Słowo Powszechne", 8-9 XI 1952 r.), a wreszcie przemocą usunięto go z biskupstwa wraz z sufraganami Juliuszem Bieńkiem i Herbertem Bednorzem. Byli pod stałym dozorem milicji. Wybrany pod naciskiem rządu na stanowisko wikariusza generalnego ksiądz patriota Filip Bednorz natychmiast wykazał się brakiem lojalności wobec Prymasa i Episkopatu. Podobnie zachował się ks. Kazimierz Lagosz z Wrocławia.
Kolejne aresztowania nastąpiły w Kurii Arcybiskupiej w Krakowie. Uwięziono tam ks. abp. Eugeniusza Baziaka, sufragana diecezji ks. bp. Stanisława Rosponda, kanonika kapituły krakowskiej ks. Tadeusza Kurowskiego oraz księży: Wita Brzyckiego, Jana Pochopienia, kanclerza Bolesława Przybyszewskiego, Józefa Lelitę i Franciszka Szymanka. Incydent krakowski stał się pretekstem do zmasowanego ataku na Kościół i Prymasa oraz Episkopat. W "Nowych Drogach" (nr 12, grudzień 1952, s. 107-121) - piśmie partyjnym - ukazał się artykuł Józefa Sikory o znamiennym tytule "Reakcyjny kler - jedną z sił faszyzacji Polski przedwrześniowej" ukazujący duchowieństwo polskie jako wroga Narodu. Oskarżycielem w procesie krakowskim był naczelny prokurator wojskowy pułkownik S. Zarakowski. Wyroki były okrutne. Ksiądz Lelito został skazany na karę śmierci, ks. Szymanek otrzymał wyrok dożywocia, ks. Brzycki 15 lat więzienia, a ks. Pochopień 8 lat. Na ten temat jest już dzisiaj wiele publikacji.
Na te niesłychane ataki władz partyjnych Prymas Polski godnie odpowiedział w kazaniu wygłoszonym 1 grudnia 1952 roku w kościele akademickim św. Jana Chrzciciela w Szczecinie. Powiedział m.in. "Dziś każdy, kto myśli, że człowiek może być oszukany, że oficjalną prawdę przyjąć może z nakazu - myli się. Prawda jest potrzebna człowiekowi. (...) Dlatego umysł ludzki zabazowany na naturze ludzkiej jest pierwszym, który buntuje się przeciw nieprawdzie, kłamstwu, choć jest rzeczą materialną. (...) potrzeba zejść do głębi natury swojego człowieczeństwa poprzez studia nad człowiekiem, aby w swej naturze znaleźć zalążek prawdy i położyć kres kłamstwu. Dzisiejsze czasy będą czernić człowieka, im bardziej jest on związany z Twórcą swej natury (...). W naturze człowieka znajdziecie siłę, która jest niezmienna, która pochodzi od Ojca natury, od Boga. A Bóg jest najwyższym Dobrem, a jeśli w tobie jest coś z Dobra i coś z Prawdy, to ono pochodzi od Ojca (...)". I skończył gromkim wezwaniem: "Podnieście głowy wasze, bo zbliża się zbawienie wasze".CDN
dr Lucyna Żbikowska
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 21:32, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Uroczystości milenijne. Arcybiskup Antoni Baraniak celebruje Mszę Św.
przy grobie św. Stanisława Biskupa Męczennika, Kraków, 7 maja 1966 r.
Fot. arch. Opublikowano w "Naszym Dzienniku", w numerze 88 (2801) z dnia 14-15 kwietnia 2007 r.
W tym samym roku ks. abp Stefan Wyszyński znalazł się w gronie nowo mianowanych przez Papieża kardynałów, co rozwścieczyło rząd i spowodowało ukazanie się szeregu artykułów z niewybrednymi pomówieniami. Sytuacja Kościoła stawała się coraz trudniejsza, ponieważ władze zaostrzały swoje stanowisko wobec organizacji życia religijnego w Polsce. Prymas Wyszyński nie otrzymał paszportu na wyjazd do Rzymu w celu odebrania godności kardynalskich.
[link widoczny dla zalogowanych]
W "Nowych Drogach" (nr 1, 1953 r., s. 68-81) ukazała się bezprecedensowa rozprawa Leszka Kołakowskiego pt. "Neotomizm w walce z postępem nauk i prawami człowieka", w której czytamy ohydne pomówienie, że: "(...) wielu polskich biskupów z lokajską służalczością wysługiwało się hitlerowskim okupantom".
Prawda historyczna przeczy takiemu cynicznemu, gołosłownemu oskarżeniu, bo żaden z naszych biskupów nie wysługiwał się hitlerowcom. Biskupi, księża i zakonnicy złożyli ofiarę krwi w łagrach, obozach koncentracyjnych i na frontach II wojny światowej. Dobrze o tym wiedział ksiądz Prymas i jego sekretarz. Obydwaj przeczuwali, że najprawdopodobniej trzeba będzie jeszcze wiele wycierpieć. Tak też się stało. W nocy z 25 na 26 września 1953 roku zostali aresztowani i wywiezieni z Domu Arcybiskupów Warszawskich przy ul. Miodowej. Nie wiedzieli nic o swoich losach. Prymasa nie poinformowano o tym, że ks. Baraniak został uwięziony w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Był przekonany, że zgodnie z jego wolą pozostał na Miodowej, by czuwać nad sekretariatem i nie tylko. W tym samym czasie został również aresztowany i osadzony w więzieniu ksiądz infułat Wojciech Zink, którego szlachetności i niezłomności został poświęcony artykuł w "Naszym Dzienniku" (16-17 grudnia 2006 r.).
Z niezwykłą dyskrecją ks. Baraniak znosił wszelkie dolegliwości i trudy więzienia. A przecież wiadomo, że był poddawany dotkliwym, wręcz okrutnym przesłuchaniom, że za wszelką cenę, uciekając się do tortur i poniżania, usiłowano z niego wydobyć zeznania, które obciążyłyby aresztowanego Prymasa Polski i tym samym umożliwiłyby władzom wszczęcie pokazowego procesu.
Jednak wiadomości o przetrzymywaniu biskupa Antoniego przez wiele dni i nocy bez odzienia w wilgotnych, zagrzybionych celach, w których po ścianach ściekała woda, przedostawały się różnymi drogami do środowisk emigracyjnych, a dzięki nim do tamtejszej prasy. W 1955 roku londyński "Dziennik Polski" umieścił nawet informację o tragicznej śmierci biskupa Baraniaka jako ofiary UB. Wiadomość ta była bliska prawdy, ponieważ zdrowie więźnia było do tego stopnia nadwerężone, że władze chyba same zaczęły się obawiać jego śmierci i postanowiły 21 grudnia 1955 roku przenieść biskupa Baraniaka z więzienia do domu salezjańskiego w Marszałkach pod Ostrzeszowem, gdzie był cały czas pilnowany i izolowany. Tortury psychiczne i fizyczne niewątpliwie spowodowały zagrożenie dla jego życia i pewnie dlatego udało się Episkopatowi uzyskać zgodę na leczenie biskupa w Krynicy od marca 1956 roku. Wolność zaś uzyskał dopiero w październiku tego samego roku. Do pełnego zdrowia nigdy nie wrócił. Niechętnie wspominał koszmar, jaki przeszedł w ubeckim więzieniu. Pozostawił w pamięci wszystkich, z którymi się zetknął, świadectwo męstwa, odwagi i żarliwej wiary. W zapiskach Prymasa Wyszyńskiego z okresu internowania w Komańczy czytamy: "Ludzie, którzy udzielili mi pierwszych informacji o biskupie Antonim, widzieli go w mokotowskim więzieniu przygodnie z dala, podczas spaceru. Był w sutannie, chodził sam, był bardzo blady, ale pogodny. Opinia krążąca po więzieniu przekazywała o nim najlepsze wrażenie. (...) biskup Baraniak trzyma się dzielnie i zajmuje godną postawę wobec swoich śledczych. Wiedziano (...), że to śledztwo było długotrwałe i bardzo uciążliwe, że biskup nikogo nie obciążył. Mówiono, że wywiera on dobry wpływ na więźniów, którym dodaje otuchy, imponuje swoją kapłańską postawą i najlepszym usposobieniem. 'Zwycięża siebie', zadziwia siłą duchową, chociaż siły fizyczne są tak słabe, że budzą obawę wszystkich współwięźniów".
Do wspomnień z czasu, gdy ks. bp Antoni Baraniak przetrzymywany był w więzieniu na Rakowieckiej w celi sąsiadującej z celami księży: infułata Wojciecha Zinka i biskupa Czesława Kaczmarka, należą wypracowane przez nich sposoby porozumiewania się. Otóż przekazywali sobie informacje, śpiewając po łacinie, tymczasem strażnicy więzienni przekonani byli, że księża odprawiają modły.
W przemówieniu żałobnym nad trumną ks. abp. Antoniego Baraniaka Prymas Tysiąclecia z właściwą sobie szlachetnością i poczuciem sprawiedliwości złożył hołd kapłanowi o niezwykłej sile duchowej, o wielkiej odwadze i bezkompromisowej postawie wobec totalitarnej władzy, a nade wszystko nieugiętemu obrońcy wiary i Kościoła polskiego. Przypomniał:
"Biskup Baraniak uwięziony (...) był dla mnie niejako osłoną. Na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie w moim odosobnieniu przez trzy lata oszczędzano. Nie oszczędzano natomiast biskupa Antoniego. Wrócił na Miodową w 1956 roku tak wyniszczony, że już nigdy nie odbudował swej egzystencji psychofizycznej Pozostał człowiekiem drobnym, (...) choć niezwykle aktywnym, podejmującym każdy trud bez wahania. (...) O tym, co wycierpiał, można się było dowiedzieć tylko od współwięźniów. (...) Domyślałem się, że mój względny spokój w więzieniu zawdzięczam jemu, bo on wziął na siebie jak gdyby ciężar całej odpowiedzialności Prymasa Polski. To stworzyło między nami niezwykle silną więź. Wyraża się ona z mojej strony w głębokim szacunku dla tego człowieka, a zarazem w serdecznej wdzięczności wobec Boga, że dał mu tak wielką moc, iż mogłem się na nim spokojnie oprzeć".
Jeszcze przez długie lata po wyjściu z więzienia obydwaj duchowni będą zaliczani przez ówczesne władze do grupy najbardziej nieprzejednanych i bezkompromisowych przedstawicieli Kościoła, my zaś nazywamy ich dzisiaj NIEZŁOMNYMI, trwali bowiem wraz ze swoim wiernym ludem przy Bogu i przy Ojczyźnie Matce, jak mawiał ksiądz Piotr Skarga-Pawęski.
W referacie Urzędu do Spraw Wyznań traktującym o stosunkach między państwem a Kościołem w roku 1961 (zob. Peter Raina, Kościół w PRL. Dokumenty. Poznań 1995 r.) nieznany autor napisze:
"(...) w Episkopacie występują dwie przeciwstawne tendencje dotyczące taktyki (...) w stosunkach z państwem. Jedna z tych tendencji jest reprezentowana przez grupę biskupów, której patronuje Wyszyński. (...) Jest to tendencja, której wyraziciele uważają (...), że w żadnym razie nie wolno pójść na kompromis z Państwem Ludowym w kwestiach zasadniczych. (...) Z najbardziej nieprzejednanych biskupów, [to], poza Wyszyńskim, arcybiskup Baraniak z Poznania, biskup Kaczmarek z Kielc, biskup Wilczyński z Olsztyna, biskup Pluta z Gorzowa, biskup Bednorz (Herbert) z Katowic, biskup Kominek z Wrocławia, (...) wśród których Wyszyński czy Baraniak są po prostu fanatykami, nieraz niepohamowanymi fanatykami, którzy improwizując jakieś kazanie wypowiadają się w sposób przeciwko Państwu zdecydowanie wrogi".CDN
dr Lucyna Żbikowska
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 21:43, 23 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Uroczysta procesja z Wawelu na Skałkę z kopią Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.
Widoczni od lewej: arcybiskup poznański Antoni Baraniak, arcybiskup krakowski Karol Wojtyła,
arcybiskup wrocławski Bolesław Kominek. Kraków, 8 maja 1966 r.
Fot. arch. Opublikowano w "Naszym Dzienniku", w numerze 88 (2801) z dnia 14-15 kwietnia 2007 r.
Na Ostrowie Tumskim w Poznaniu
Uroczysta procesja z Wawelu na Skałkę z kopią Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Widoczni od lewej: arcybiskup poznański Antoni Baraniak, arcybiskup krakowski Karol Wojtyła, arcybiskup wrocławski Bolesław Kominek. Kraków, 8 maja 1966 r. Fot. arch. Opublikowano w Naszym Dzienniku, w numerze 88 (2801) z dnia 14-15 kwietnia 2007 r. Funkcję sekretarza i kapelana Prymasa Stefana kard. Wyszyńskiego pełnił ks. Antoni Baraniak do 26 kwietnia 1951 roku. 30 kwietnia tegoż roku Papież Pius XII mianował go tytularnym biskupem teodozjopolitańskim i sufraganem gnieźnieńskim. Ksiądz Baraniak otrzymał sakrę biskupią 8 lipca 1951 roku w katedrze gnieźnieńskiej z rąk kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski. Kierownikiem Sekretariatu jednak pozostał aż do końca maja 1957 roku, to znaczy do dnia nominacji przez Papieża Piusa XII na arcybiskupa poznańskiego. Rządy w diecezji objął 2 lipca 1957 roku. Uroczystość ingresu do katedry poznańskiej odbyła się 6 października 1957 roku.
Władze PRL zgodziły się na tę nominację po śmierci ks. abp. Walentego Dymka, licząc na to, że schorowany i udręczony więzieniem biskup Antoni krótko będzie cieszył się nowym stanowiskiem. Wcześniej pytano w tej sprawie lekarzy, którzy faktycznie z medycznego punktu widzenia nie rokowali nadziei na powrót ks. bp. Baraniaka do sił i zdrowia. Zatem władze PRL spokojnie mogły zaaprobować przedstawioną im kandydaturę. Tymczasem Pan Bóg zdecydował inaczej! Biskup był rzeczywiście słabego zdrowia i można to zrozumieć po tylu ciężkich przejściach w więzieniu, ale charakteryzował się niewiarygodnym wprost męstwem i siłą ducha. Przyszło mu rządzić na Ostrowie Tumskim w Poznaniu przez całe 20 lat. W tym czasie również borykał się z licznymi restrykcjami ze strony władzy ludowej, o czym świadczył przytoczony już fragment referatu pracownika Referatu do Spraw Wyznań, niemniej jednak udało mu się wraz z całym duchowieństwem dokonać bardzo wiele!
Przede wszystkim zadbał o powstanie nowych parafii i budowę świątyń, by droga do ołtarza nie była zbyt odległa dla ludzi umęczonych trudem pracy i życia. Mając w pamięci i sercu nauki salezjańskie, z wielką troską i uwagą odnosił się także do problemów dzieci i młodzieży. Stąd budowa ośrodków duszpasterskiej pracy szczególnie tam, gdzie jeszcze było daleko do kościoła. A ta praca wśród młodych owocowała również powołaniami kapłańskimi: w czasie swej biskupiej posługi wyświęcił 519 kapłanów i około 200 kapłanów zakonnych, udzielił sakry biskupiej księżom.: Jerzemu Strobie, Tadeuszowi Etterowi, Adamowi Sawickiemu i Marianowi Przykuckiemu. Do listy ogromnych zasług położonych dla Kościoła polskiego zaliczyć również należy zainicjowanie przez arcypasterza poznańskiego ośmiu procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych. 23 października 1960 roku zdołał zamknąć diecezjalny proces dzisiaj już błogosławionego Edmunda Bojanowskiego.
Katedrę poznańską zastał, co prawda, odbudowaną po zniszczeniach wojennych, ale ogołoconą. W związku z tym zadbał nie tylko o jej wnętrze, ale i o świadectwa historyczne wczesnego chrześcijaństwa w Polsce, to znaczy o stojące w Złotej Kaplicy figury Mieszka I, Bolesława Chrobrego, Dąbrówki i pierwszego misyjnego biskupa Jordana. Rozpoczął również przygotowawcze prace nad porządkowaniem krypt i podziemi tej milenijnej świątyni.
Przede wszystkim jednak przejdą na trwałe do historii powojennego Kościoła polskiego przeprowadzone przez ks. abp. Antoniego Baraniaka uroczystości milenijne, gdy na Ostrowie Tumskim 17 kwietnia 1966 roku zgromadził się cały Episkopat Polski i około 400 tys. wiernych, a także zorganizowany po przeszło dwustu latach Synod Archidiecezji Poznańskiej w roku 1968 roku.
W homilii wygłoszonej 30 dni po zgonie ks. abp. Antoniego Baraniaka, zmarłego 18 sierpnia 1977 roku, ks. Stanisław Kosiński SDB spośród wielu znaczących zasług biskupa poznańskiego przekazał pamięci wiernych te, które wydawały mu się najbardziej istotne. Mówił: "Otoczył [zmarły arcypasterz] czułą opieką Seminarium Duchowne, spadkobiercę tradycji Akademii Lubrańskiego. (...) Dbał o splendor swych Kapituł - Metropolitalnej i Kolegiackiej, przez nominacje wybitnych i zasłużonych dla archidiecezji kapłanów. Postawił w bazylice katedralnej pomniki swym poprzednikom: kardynałowi Hlondowi i arcybiskupowi Dymkowi oraz kapłanom diecezji, ofiarom hitlerowskich zbrodni. (...) Zmarły Arcypasterz nigdy nie zapomniał o tym, że jest w prostej linii spadkobiercą historycznej spuścizny Jordanów, Lubrańskich, Gorlickich, Duninów, Ledóchowskich, Stablewskich, Hlondów i tylu wspaniałych pasterzy Poznańskiego Kościoła. Tej linii, biegnącej od brzasku chrześcijaństwa (...) był zawsze wierny, modyfikując jedynie jej założenia, zgodnie z wymogami współczesnego życia i nowymi metodami duszpasterskimi".
Dodajmy jeszcze, że salezjańska formacja mocno ugruntowała w osobowości ks. abp. Antoniego Baraniaka ogromną odpowiedzialność za wiernych pozostających pod jego opieką, za ich moralność i religijność, za chrześcijańskie wychowanie w rodzinie i pełne świętości powołania kapłańskie. Tym żył do końca swoich dni.
"Biła z jego postaci jakaś dziwna moc ducha i nieugięta siła woli, przepromieniona cnotą męstwa i bezwzględną wiernością Bogu i Kościołowi, nawet za cenę krwi. (...) zdumiewamy się, jak to wszystko mógł przetrwać ten pod względem fizycznym wątły kapłan i biskup, w niczym nie uczyniwszy żadnych ustępstw" - powiedział w homilii ks. Stanisław Kosiński.
Przyznać trzeba ze skruchą, że do dziś tak niewiele wiemy o cierpieniach oraz upokorzeniach niezwykle mężnych kapłanów, jak ks. abp Antoni Baraniak, ks. bp Czesław Kaczmarek, ks. inf. Wojciech Zink! A przecież życiem i świadectwem wierności wobec Boga oraz Kościoła potwierdzają słowa Prymasa Tysiąclecia zapisane 4 października 1956 roku w Komańczy:
"Brak męstwa jest dla biskupa początkiem klęski. Czy jeszcze może być apostołem? Przecież istotne dla apostoła jest świadectwo Prawdzie! A to zawsze wymaga męstwa".
dr Lucyna Żbikowska
Artykuł zamieszczony w " Naszym Dzienniku", w numerze 88 (2801) z dnia 14-15 kwietnia 2007 r.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 22:53, 10 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Janusz Bolonek (ur. 6 grudnia 1938 w Hucie Dłutowskiej) – polski biskup rzymskokatolicki, arcybiskup, dyplomata watykański, nuncjusz apostolski w Wybrzeżu Kości Słoniowej w latach 1989–1995, w Rumunii w latach 1995–1998, w Urugwaju w latach 1999–2008, w Bułgarii od 2008, w Macedonii od 2011.(wiki)
Sławomir Cenckiewicz ujawnia nazwisko tajnej wtyki komunistów w Watykanie
Wtyka wywiadu PRL w Watykanie o pseudonimie „Lamos” to arcybiskup Janusz Bolonek – ujawnił w studio Telewizji Republika historyk Sławomir Cenckiewicz. Agent o pseudonimie "Lamos", według tygodnika "Do rzeczy", przekazał służbom PRL informację o płk. Ryszardzie Kuklińskim.
Człowiek używający pseudonimu "Lamos" miał być tajną „wtyką” wywiadu PRL w Stolicy Apostolskiej. Jak informuje tygodnik "Do rzeczy", to właśnie ten agent przekazał kontrwywiadowi PRL meldunek o „krecie” w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego, czyli o płk. Ryszardzie Kuklińskim.
W wyniku przekazania tej informacji Kukliński musiał salwować się ucieczką do USA.
Historyk Sławomir Cenckiewicz w studio Telewizji Republika wyjawił tożsamość owego tajnego współpracownika. Według niego opisaną przez dziennikarzy „wtyką” jest arcybiskup Janusz Bolonek, obecnie nuncjusz apostolski w Macedonii.
Bolonek od początku lat 70. XX w. pracował w watykańskich placówkach dyplomatycznych w Nikaragui, Stanach Zjednoczonych, Egipcie, a w latach 1979–1989 był zatrudniony w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej.
W Sekretariacie Stanu pracował w Zespole w ds. Stałych Kontaktów Roboczych między Stolicą Apostolską a rządem PRL. Przygotowywał też podróże apostolskie Jana Pawła II do Polski w latach 1983 i 1987. W 1989 był członkiem Komisji Mieszanej Stolicy Apostolskiej i władz PRL zajmującej się wznowieniem stosunków dyplomatycznych między obu stronami.
W 2012 r. abp Bolonek został odznaczony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej - „za wybitne zasługi w rozwijaniu współpracy między Rzecząpospolitą Polską i Stolicą Apostolską, za działalność na rzecz środowisk polonijnych i promowanie polskiej kultury”.
[link widoczny dla zalogowanych]
I tak to jest, jak piszesz "towarzysz Glemp", to niektórym scenki opadają
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 7:46, 30 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Bytom - ks.Jerzy Popiełuszko 8.10.1984 r.w kościele św. Krzyża
[link widoczny dla zalogowanych]
Na Salonie 24 WOJCIECH SUMLINSKI napisał bardzo ważną notkę, w temacie pogrzebu na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, płatnego pachołka Rosji, arcyzbrodniarza W. Jaruzelskiego:
Pomysłodawcy zbrodni na Ks. Jerzym chowani z honorami
„Zrób coś, żeby on przestał szczekać” - tymi słowami, jak wynika z podsłuchiwanych rozmów oficerów SB oraz rodzin oprawców księdza Jerzego Popiełuszki, miał zwrócić się generał Wojciech Jaruzelski do generała Czesława Kiszczaka. W efekcie tego żądania zainicjowana została operacja opatrzona kryptonimem „Popiel”, w której jedynym figurantem był ksiądz Jerzy Popiełuszko - operacja, która doprowadziła do męczeńskiej śmierci Kapelana Solidarności.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 8:08, 30 Maj 2014 Temat postu: |
|
|
Pod parasolem Kościoła
DODANE 2013-07-11 00:00 Bogusław Tracz
Gość Gliwicki 28/2013 |
Tygodnie i Dni Kultury Chrześcijańskiej organizowane w latach 80. na Górnym Śląsku
były prawdziwym fenomenem popularyzacji kultury niezależnej.
ARCHIWUM PARAFII PODWYŻSZENIA KRZYŻA ŚWIĘTEGO W BYTOMIU
Ks. Jerzy Popiełuszko i o. Henryk Paweł Masny podczas Mszy św. w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Bytomiu 8 października 1984 roku
Na Górnym Śląsku w czasach PRL-u długo rzucano kłody pod nogi przedstawicielom środowisk twórczych i naukowych, którzy deklarowali związki z Kościołem.
Najpierw Gliwice
Paradoksalnie zmianę przyniosło wprowadzenie stanu wojennego. Kiedy okazało się, że władze uniemożliwiają swobodną dyskusję i ekspresję artystyczną, Kościół rozłożył parasol nad twórcami, którzy odmówili współpracy z instytucjami finansowanymi przez państwo.
Na Górnym Śląsku jako pierwsze wybiły się Bytom, Gliwice i Zabrze.
Początkowo najwięcej działo się w Gliwicach, głównie dzięki ks. Janowi Siemińskiemu i ks. Herbertowi Hlubkowi. Pierwszy z nich, redemptorysta i proboszcz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Gliwicach, na początku stanu wojennego zorganizował gliwickie Duszpasterstwa Ludzi Pracy. Drugi był diecezjalnym duszpasterzem akademickim, który już od połowy lat 70. organizował spotkania i prelekcje, a dzięki niemu do Gliwic przyjeżdżali regularnie: Zdzisław Szpakowski, ówczesny szef działu historycznego pisma „Więź”, filozof Krzysztof Michalski i ks. Józef Tischner.
Urządzane
od 1983 roku gli-
wickie Dni Kultury Chrześcijańskiej z bie-
giem czasu stały się imprezą masową. W spektaklach, koncertach i spotkaniach uczestniczyli mieszkańcy Zabrza i Bytomia, a nawet dalej położonych miejscowości.
Gliwicom pozazdrościli bytomianie i już w październiku 1984 r. zorganizowano tam pierwszy Tydzień Kultury Chrześcijańskiej. Zainaugurowano go w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, w jego organizację zaangażowany był o. Henryk Masny.
Mszę świętą celebrował wtedy ks. Jerzy Popiełuszko. W homilii zwrócił się do wiernych:
"Musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy. (...) Nie jest to łatwe w czasach, o których powiedział współczesny poeta, że nigdy jeszcze tak okrutnie nie chłostano grzbietów batem kłamstwa i obłudy”.
[link widoczny dla zalogowanych]
Jakże aktualne są te słowa i dziś. Sam jestem ciekaw który z prominentnych hierarchów Kościoła weźmie udział w Mszy Św; w Katedrze Polowej Wojska Polskiego przy ul. Długiej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 21:41, 09 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
U progu Świąt Bożego Narodzenia gościliśmy u niestrudzonego ks. Stanisława Małkowskiego, kapelana Solidarności, przyjaciela bł. ks. Jerzego Popiełuszki, a po 10 kwietnia 2010 opiekuna duchowego modlących się pod Krzyżem Smoleńskim na Krakowskim Przedmieściu- Krzyżem Pamięci, Prawdy i Nadziei.
Ksiądz Stanisław Małkowski jest również duchowym opiekunem Solidarnych 2010. Ten przedświąteczny, uroczysty czas poświęciliśmy na rozważania religijne, duchowe i filozoficzne, choć nie były one oderwane od rzeczywistości kulturowej i politycznej, w jakiej się aktualnie znajdujemy. Zapraszamy do obejrzenia rozmowy z ks. Małkowskim, niech w tym wyjątkowym okresie Bożego Narodzenia, tchnie w nas ducha Nadziei, Wiary i wytrwałości w naszych działaniach.
Anna Orłowska
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 21:56, 09 Cze 2014 Temat postu: |
|
|
Zniszczyć Księdza Małkowskiego!
„K....pier..., jeśli wygłosisz ten pier... wykład, to gorzko tego pożałujesz” - takimi słowami miał zwrócić się do księdza Stanisława Małkowskiego jego przełożony, ksiądz proboszcz z parafii pod wezwaniem Świętego Ignacego Loyoli na Wólce Węglowej w Warszawie. Za co wyzwiska? - Bo ksiądz Stanisław Małkowski znalazł się w gronie prelegentów Kongresu „Dla społecznego panowania Chrystusa Króla”.
O co chodzi? Przed kilku dniami zadzwonił do mnie profesor Mirosław Dakowski. - Panie Wojtku, niech pan coś zrobi, bo zamęczą Stasia. On sam nie ma już siły się bronić– rzucił krótko, by po chwili dodać: - Został wyzwany od najgorszych i to nie pierwszy raz. Tym razem tylko za to, że znalazł się na liście prelegentów Kongresu „Dla społecznego panowania Chrystusa Króla”, który odbył się 24 i 31 maja br. w Warszawie i Częstochowie. Jest coraz gorzej...
Zapytałem księdza Stanisława Małkowskiego, czy to prawda. - I cóż ja mogę odpowiedzieć? Prawda, niestety – odparł smutno.
Z dalszej relacji księdza wynikało, że nie uległ groźbom i wykład wygłosił. I od tamtej pory ksiądz proboszcz nasilił ograniczanie odnośnie liczby odprawianych pogrzebów - ograniczając tym samym do minimum sprawowanie służby (i przy okazji także możliwość pozyskiwania środków do życia).
Przez kilka dni zastanawiałem się, czy można, czy wolno mi, taką informację upublicznić – Ksiądz Stanisław zostawił mi w w tej kwestii wolną rękę. Rozważałem różne aspekty sytuacji, radziłem się osób, którym ufam i doszedłem do wniosku, że milczeć w tej sprawie jednak nie można, z wielu względów - nie tylko dlatego, że w ten sposób nikt nie ma prawa zwracać się do starszego człowieka, tym bardziej do kapłana – i to jeszcze takiego Kapłana...
Refleksje dotyczące osobyksiędza Stanisława Małkowskiego, z którym mam zaszczyt się przyjaźnić, zawarłem w książce „Z mocy nadziei”.Tak naprawdę tyle jest do opowiedzenia o tym kapłanie, że nie wiadomo, od czego zacząć. Z jednej rzeczy wypływa sto innych. Problem polega na tym, żeby się zdecydować, o której opowiedzieć najpierw. Wydarzenie, które charakteryzuje go najlepiej, miało miejsce latem 2010 roku. Na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie podjęto właśnie walkę z krzyżem, bo nowo wybranemu prezydentowi, Bronisławowi Komorowskiemu, przeszkadzał ten symbol Zmartwychwstania, przyniesiony przez harcerzy pod pałac prezydencki po tragicznej śmierci w Smoleńsku prezydenckiej pary, Lecha i Marii Kaczyńskich oraz towarzyszących im blisko stu osób. Krzyża broniło kilkaset modlących się przy nim osób, z księdzem Stanisławem Małkowskim na czele. I właśnie wówczas w samym sercu stolicy miały miejsce wydarzenia, w które pewnie nigdy bym nie uwierzył, gdybym ich nie widział na własne oczy. Podczas jednej z rozmów ksiądz Stanisław zasugerował mi, że będzie dobrze, jeśli do modlitwy pod krzyżem włączy się więcej osób, więc przyjechałem do Warszawy i dzięki temu mogłem obserwować dramatyczne wydarzenia znajdując się w oku cyklonu. Wraz z innymi modlącymi się osobami spędziłem pod krzyżem tylko jeden dzień, ale to wystarczyło, by zobaczyć dość: hordy satanistów z wytatułowanymi trzema „szóstkami” na placach i wielkimi przenośnymi magnetofonami, które dudnieniem zagłuszały modlitwy, dziesiątki łysogłowych, pijanych mężczyzn, szarpiących starszych ludzi oraz podobna liczba policjantów, którzy bezczynnie stali tuż obok udając, że nie widzą oprawców oraz ich poniewieranych ofiar. Całość przedstawiała obraz więcej, niż abstrakcyjny. Mimo takiej sytuacji, potencjalnie bardzo groźnej, kilkaset osób trwało pod krzyżem do czasu, aż pod osłoną nocy zabrano krzyż spod pałacu. Zanim to nastąpiło,ksiądz Stanisław Małkowski został wezwany przez przełożonych do odstąpienia od obrony krzyża, pod groźbą suspensy, czyli zawieszenia czasowo wyrzucającego poza nawias Kościoła. Jednocześnie powiedziano mu ironicznie, że - jak to określił w rozmowie z księdzem jeden z przełożonych - „nie załapałeś się na prawdziwe męczeństwo, to teraz twoje męczeństwo będzie polegać co najwyżej na oblaniu ciepłym moczem”.Ostatecznie Stanisława Małkowskiego, którego postawa stanowiła wzór dla wszystkich kapłanów, „nagrodzono” odebraniem duszpasterstwa w Hospicjum dla umierających Sacra Miser na Krakowskim Przedmieściu - służby, którą kochał i którą pełnił od lat. Taka „nagroda” za obronę krzyża spotkała bohaterskiego kapłana, który w stanie wojennym cudem uniknął śmierci z rąk Służby Bezpieczeństwa, ale nie uniknął rozlicznych przykrości, a nawet prześladowań w wolnej, podobno, Polsce, w której do dziś, gdyby nie mieszkanie matki na Saskiej Kempie, nie miałby gdzie się podziać. Pamiętam, jakie wrażenie wywarł na mnie ten niezłomny i skromny ksiądz, gdy przed laty spotkałem go po raz pierwszy. „Prawdziwy kapłan i uczciwy człowiek” – taka była moja pierwsza myśl i taka była pierwsza myśl prawie każdego, kto spotkał na swojej drodze Stanisława Małkowskiego. O takiej ocenie decydowała cała sylwetka, ale przede wszystkim twarz, bo na twarzy człowieka zapisane jest wszystko wstecz, od samego początku. Była to twarz człowieka o takiej uczciwości, że nie było w nim miejsca na nic innego. Po prostu niczego nie pragnął, a trzeba czegoś pożądać, żeby być nieuczciwym. Szczera twarz, otwarta twarz, patrzenie prosto w oczy – to w pierwszej kolejności zwracało uwagę uksiędza. Przez szereg następnych lat przy każdym spotkaniu jedynie utwierdzałem się w przekonaniu, że mam szczęście przyjaźnić się z człowiekiem niezwykłym. Tak było, gdy odwiedzałem go w Hospicium Res Sacra Miser na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie i widziałem, z jakim zaangażowaniem pomaga umierającym pacjentom w przygotowaniu się do przejścia na Drugą Stronę.Tak było, gdy każdą wolną chwilę poświęcał na wspieranie kilkuset nieszczęśników, którzy trafili do miejsc odosobnienia. Tak było, gdy z pokorą znosił nieformalny zapis na jego nazwisko, utrudniający, a częstokroć wręcz uniemożliwiający mu głoszenie homilii w kościołach na terenie całego kraju. Tak było, gdy na spotkaniu bohaterów programu „Pod prąd” w warszawskich Hybrydach zapytany, co zmieniło się u niego od lat osiemdziesiątych, odpowiedział bez cienia skargi: „nic się nie zmieniło, wtedy byłem w podziemiu i dziś jestem w podziemiu”.Tak było, gdy bliscy generała Zenona Płatka ze zbrodniczego Departamentu IV SB, nieświadomi niezwykłości sytuacji, poprosili księdza Małkowskiego o zgodę na poprowadzenie katolickiego pogrzebu dla generała, który w latach osiemdziesiątych właśnie na księdza Małkowskiego wydał wyrok śmierci – i uzyskali akceptację niedoszłej ofiary. Tak byłowreszcie, gdy każdorazowo w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego pokonanie dwustu metrów, od cmentarnej bramy wejściowej do Pomnika Gloria Victis na warszawskich Powązkach, zajmowało nam godzinę, bo setki osób chciało podziękować księdzu za to, że jest, jaki jest...
O tym, jak to możliwe, że taki kapłan traktowany jest w taki sposób, jak opisany na wstępie, w wolnej - podobno - Polsce, szerzej w książce -już jesienią. A niniejszym publicznie apeluję do przełożonych księdza Stanisława Małkowskiego o godne traktowanie tego niezwykłego kapłana. Od dłuższego czasu ten przyjaciel Błogosławionego Księdza Jerzego nie jest traktowany tak, jak na to zasługuje.
Czy jednak to, że tak jest oznacza, że tak być musi?
Wojciech Sumliński
[link widoczny dla zalogowanych]
Przeczytałem tę notkę Wojciecha Sumlińskiego z duzym wzruszeniem i zacisniętymi pięściami. Zaczynam się zastanawiać w jakim ja Kościele jestem? Wysłałem w tej sprawie dwa listy; do kardynała Kazimierza Nycza i prymasa abp Wojciecha Polaka. Zobaczymy czy dostanę odpowiedź i co Oni mają w tej sprawie do powiedzenia?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 23:21, 09 Cze 2014 Temat postu: Gargangruel |
|
|
Rada Główna Episkopatu krytycznie o stanie wojennym
"Dramatyczna decyzja władz wprowadzająca stan wojenny w naszym kraju stanowi cios dla społecznych oczekiwań i nadziei, że drogą narodowego porozumienia można rozwiązać istniejące problemy naszej Ojczyzny" - pisali członkowie Rady Głównej Episkopatu Polski podczas wspomnianego posiedzenia z 15 grudnia 1981 r. - Poczucie moralne społeczeństwa zostało poważnie ugodzone dramatycznym ograniczeniem praw obywatelskich". Biskupi stwierdzali następnie, że warunkiem zachowania spokoju społecznego były nie czołgi, a przywrócenie praw Związku. Odważna treść komunikatu miała zneutralizować nadużywaną przez władzę stanu wojennego tonującą wypowiedź prymasa Polski z 13 grudnia 1981 r., wypowiedzianą podczas Mszy w warszawskim kościele jezuitów przy ul. Świętojańskiej. Prymas nawoływał wówczas: "Nie podejmujcie walk Polak przeciwko Polakowi".
[link widoczny dla zalogowanych]
15 grudnia 1981 r. odbyło się posiedzenie Rady Głównej Episkopatu Polski. W przyjętym komunikacie możemy przeczytać: \"Boleść nasza jest boleścią całego Narodu, sterroryzowanego siłą militarną\". Komunikat Rady Głównej miał być odczytany we wszystkich kościołach w Polsce. Spotkało się to z protestem gen. Jaruzelskiego. W oświadczeniu rządowym przedstawionym bp. Dąbrowskiemu stwierdzono, że jeżeli komunikat będzie odczytany i opublikowany, zostanie to uznane za \"akt nieprzyjazny i podburzający\". Na koniec zaś podkreślono: \"Myślimy, że i Kościół jest zainteresowany tym, żebyśmy sami i suwerennie przeszli przez tę ciężką próbę. Polskiej władzy dla pokonania tych trudności i kłopotów są potrzebne nie takie słowa, lecz pomoc\". Odczytanie z ambon komunikatu odwołano.
[link widoczny dla zalogowanych]
Szkoda że Glemp o tym nie wiedział? Co takiego było w Komunikacie Rady Głównej Episkopatu Polski, że Glemp zablokował jego odczytanie w Kościołach?
Wzywał do wojny, czy do respektowania podpisanych Porozumień?
Mam przypomnieć jak w podobnej sytuacji zachował się Prymas Wyszyński?
List biskupów polskich „Non possumus”
Data: 1953-05-08
List był odpowiedzią biskupów na politykę prowadzoną przez władze państwowe wobec Kościoła. Zarzucano w nim rządowi naruszanie porozumienia zawartego 14 kwietnia 1950 r., represjonowanie księży, usuwanie religii ze szkół, skłócanie kleru, zamykanie wydawnictw katolickich, nieprzyjazną postawę wobec Kościoła na Ziemiach Odzyskanych. W piśmie skrytykowano dekret Rady Państwa z 9 lutego 1953 r. o tworzeniu, obsadzaniu i znoszeniu stanowisk kościelnych. Tym samym biskupi wyrazili sprzeciw wobec działań rządu PRL wkraczających na teren zastrzeżony przez jurysdykcję Kościoła. Wyrażali zarazem chęć podtrzymania porozumienia, ale pod warunkiem zmiany polityki władz wobec Kościoła. List zawierał słynne, nawiązujące do cytatu z Dziejów Apostolskich zdanie non possumus (nie możemy), wyrażające niezgodę na podporządkowanie Kościoła władzy.
Uwięziony Prymas, Komańcza 1956 - fot. ze zb. Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardynała Wyszyńskiego (Ks. Zdzisław J. Peszkowski, Ojciec. Wspomnienie o Stefanie Kardynale Wyszyńskim, Prymasie Polski, Warszawa 2004, s. 21)
Początkowo list nie został przekazany do wiadomości publicznej. Jednak po pogorszeniu się stosunków z władzami prymas Stefan Wyszyński zdecydował się ujawnić jego treść. Dokonał tego oficjalnie podczas procesji Bożego Ciała w Warszawie 4 czerwca 1953 r.
Komunistyczne władze w stosunkach z Kościołem przyjęły kurs zmierzający do całkowitego podporządkowania go sobie, podobnie jak wszystkich innych Kościołów i związków wyznaniowych. Do tego celu w 1950 r. utworzono Urząd ds. Wyznań.
Stanowisko biskupów wyrażone w liście jeszcze bardziej zaostrzyło politykę w stosunku do Kościoła. 13 maja 1953 r. rząd wydał rozporządzenie wykonawcze do dekretu z 9 lutego 1953 r. Rozpoczęły się także represje wobec księży. We wrześniu aresztowany został prymas Stefan Wyszyński.
[link widoczny dla zalogowanych]
Co Glempowi groziło aresztowanie, gdyby odczytano w Kosciołach list Rady Głównej Episkopatu Polski 15 grudnia 1981 r?
Nie róbny sobie żartów z pogrzebu?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|