www.gargangruelandia.fora.pl
Strefa wolna od trolli
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.gargangruelandia.fora.pl Strona Główna
->
Archiwum Półcienia
Zmień post
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Noc wisiała czarną, kosmatą łapą nad ich głowami, gdy tak szli powłócząc nogami przez zmarzniete listopadowe pola. Idący przodem mężczyzna w jednej ręce trzymał kij, którym się podpierał a drugą oświetlał wozową lampą zrogowaciałą od lodu polną miedzę. Kobieta szła tuż za nim, niemal przylepiona do jego barczystych pleców, jakby chciała za wszelką cenę uniknąć kontaktu z otaczającą ich zewsząd straszną ciemnością. Szli w milczeniu, spowici oparem wydychanego powietrza wraz z przyciszonym flukaniem mężczyzny, który od czasu do czasu spluwał nadmiarem fluku poza krąg mdławego światła. - Jakbyś nie pił tyla, to byś tak tera nie chrychał - powiedziała kobieta. - Są chrzciny trza pić. - odparł i znowu zakasłał. Nastała znowu cisza, rwana szelestem krokow po polnej zmarzlinie i oddechami. Nagle mężczyzna stanął, aż idąca za nim kobieta niemal wbiła się w jego plecy. - Co ci Antek? - Cichaj... Słyszysz? - Nie... - Wozy jadom... - Jakie wozy Antoś? O północku? Bez pola? - w głosie kobiety pojawił się nieokreślony lęk. - Sam nie wiem - odparł - My idziem miedzom i jak dojdziem do lasu pod szubienicom bedzie gościniec.. A one jadom na nas... Nie słyszysz? - Jak... - chciała coś odpowiedzieć kobieta, ale i do jej uszu doszedł nagle ten sam dżwięk, który wcześniej usłyszał mężczyzna. Złapała więc go za zmrożoną dłoń i nie mogąc przeszyć ciemności poza kręgiem światla zapytała trwożliwie - Co to jest Antoś? Sękata, ciężka od roboty w polu ręka stwardniała na jeszcze większy kamień. - Wozy...-szepnął w odpowiedzi mężczyzna. Rzeczywiście do ich uszu doszedł narastający turkot kół. Gdzieś z głębin nieprzeniknionej listopadowej nocy dało się słyszeć wyraźny kłus poganianych koni. Mężczyzna z kobietą przyspieszyli kroku po zgrudziałej miedzy, chcąc zejść z drogi takim samym jak oni nocnym wędrowcom. Ale im bardziej próbowali zejść, tym bliższy wydawał im się turkot. - Nie uciekniem im. Stratują, bo bez lampów gnają - wystękał mężczyzna i stanął nagle w miejscu unąsząc do góry swoją wozówkę. - Wszelki duch Pana Boga chwali! - jęknęła kobieta i zaczęła spiesznie odmawiać Pod Twoją Obronę. Tymczasem gnające w poprzek uśpionych pól wozy zdawały być tuż, tuż. Dało się bowiem słyszeć nie tylko klekot rozchwianych burt i skrzyp olobli, zgrzyt rozwórek, ale i świst bata tnącego końskie grzbiety. Głucho i groźnie bębniły po stwardniałych od mrozu rżyskach kopyta oszalałych koni... Mężczyzna zasłonił barczystym ciałem modlacą się w strachu kobietę i uniósł do góry latarkę nastawiając przy tym groźnie kij. - Hej! Wy tam! Nie widziata cy jak...?- zakrzyknął i jeszcze wyżej uniósł mdławe światło do góry, by lepiej dostrzec nadjeżdżających. Lecz po tamtej stronie odpowiedzią był tylko straszny świst bata i wyraźnie słyszalne zmęczone od galopu końskie chrapy oraz klekot wozu. Mężczyznie zdało się, że widzi już oszalały wóz z woźnicą w rozwianym od wiatru chałacie, więc zamachnął się długim kijem i uderzył kilkakrotnie ciemność kijem licząc na spłoszenie sie koni i zmianę ich biegu, lecz w tym samym momencie gdy bił, na granicy światła i czerni coś okropnie nagle zawyło czy też zawarczało. Nieludzki wręcz wrzask czegoś co wykraczało poza ludzkie zmysły i poznanie szarpnął mroźnym powietrzem a zmieszany z histerycznym krzykiem strachu obojga ludzi odbił się głębokim szyderczym echem o niewidoczną ścianę lasu. Zerwali się więc do panicznej ucieczki i biegli dotąd dopóki starczyło im tchu. Mężczyzna trzymał przez ten cały czas za rekę kobietę jak najdroższy skarb. Gdzieś zgubili lampę i kij. Daleko, na niewidocznym horyzoncie zaszczekały psy, pierwsza oznaka że zbliżali się do wsi. Wczesnym popołudniem gdy strach minął mężczyzna udał się wraz z kobietą w to straszne miejsce aby zobaczyć co tak zawyło po uderzeniu, ale poza kilkoma śladami kija na zmrożonej grudzie nie znaleźli niczego więcej, żadnego śladu po oszalałych koniach i rozpedzonym wozie. W drodze powrotnej zabrali ze sobą zgubioną w trakcie ucieczki lampę i porzucony na miedzy kij.
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Witaj w Gargangruelandii
----------------
Bezpieczeństwo forum
Regulamin fora.pl
Archiwum Półcienia
Rozumienie świata
W oparach absyntu
----------------
Klubo-kawiarnia
Wybory 2015
Czas kontrrewolucji
Z etologią na ty
Wątki Lutni
Ślepy thor
----------------
Ślepy thor
Dzikie Pola
----------------
Półcień
Archiwalia
----------------
Archiwum tutejsze
Stary Hydepark
Moje archiwum salonowe
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin