|
www.gargangruelandia.fora.pl Strefa wolna od trolli
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6695
Przeczytał: 1 temat
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Wto 20:39, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Z innej beczki. Nie masz morporku żadnych ciekawostek do wklejenia w Starym Hydeparku?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 21:05, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Hm. Sprawdjzam w djoqkumeunacmh i naweu znalaazłąeum jakieuś srzeupy.z
CMoq mi sieu z klaawiaura sałąoq?
Wspoqminamy hajdj i oqdj razu hiszpańska klaawiaura mi wyszłąa! I oq jaka!
moqrpoqrk
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 21:07, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Aleu jaja.z
Roqzumieucmieu cmoq napisałąeum?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6695
Przeczytał: 1 temat
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Wto 21:15, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Roqzumieu cmoq napisałąeum, ale ni ch...ja nie zgadzam się.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 21:18, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Obluzowała mi się wtyczka od klawiatury, więc ją docisnąłem i takie coś mi się zrobiło.
Wyjąłem i włożyłem jeszcze raz i już pisze normalnie.
A taki fajny język był.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6695
Przeczytał: 1 temat
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Wto 21:29, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Ale i tak atrocisapiensa nie przewyższysz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 21:51, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Takie coś znalazłem.
Co mi tam kwarantanny. Na początku był i tak Gekon. I tylko on. Potem zlazły się różne warany heskie, świstaki ixowe i inne takie tam. A teraz ta beznadziejna krowa z fiutkiem i miłośnicy jej fiutocycoli. Panowie i Panie! Na początku był tu tylko Gekon. Nie kłamię! A nie! Zwracam gekoni szacuneczek. Na początku był astrosedes i jego pchły Algiersko- Francuskie. Znane w KK pod nazwą Francuzy ze Smrodliwej Śluzy. Teraz nasz astrosedes zwie się: A -To -Ci Saphiens. Ma laptopa, garnitur, furę, komórę... Nieee! Oborę ma! I ser Podlasky w skarpecie! Rozumiecie towarzysze, wiecie...
Mam też jak widzę jakieś opowiadanie thora.
Ostatnio zmieniony przez morpork dnia Wto 21:52, 10 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6695
Przeczytał: 1 temat
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Wto 21:57, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Mam słabość to tego typka. Od gekoniego początku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 22:09, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Opowiadanie thora jest chyba o Andrzeju Praski, wkleić?
No to wkleję. Jakieś turpistyczne chyba. Jak się nie podoba, to usuń.
Szare, powykręcane w paroksyzmach beznadziei ulice. Zasikane, cuchnące uryną i kocimi odchodami bramy. Odarte z farby i tynku, zmurszałe sinobrunatnymi cegłami kamienice. Liche światła zapomnianych lamp. Daleki, rzadki odgłos tramwajowego dzwonka. Gdzieniegdzie ludzie, czy ich liche cienie. Czasem płacz głodnego dziecka, skowyt trafionego kamieniem psa. Nocny błysk sprzedawanej frajerowi kosy. Schnące na sznurach i drutach nigdy niedoprane pieluchy. Porozbijane szkło butelek po piwie i monopolce. To PRAGA. Tam dorastał Gargangruel. To był jego świat. A za wielką wodą, za niedostępnymi mostami, maleńki thor był przez najętą niańkę karmiony Pańską skórką. Białą, a w święta różową jak jego wiecznie uśmiechnięta dobrotliwa buzia...
GARGI OBJAT.....krzyknęła stara Strupielakowa, ta z sutereny,od flaków z Bazaru. Dawała Gargusiowi czasem posmakować tego pańskiego przysmaku, szczególnie gdy puchły. A puchły często, lato gorące było. Po drugiej stronie rzeki maleńki thor ssał kukułkie, przez niańkę do ust mu podaną. CDN...
Gargangruel dorastał w biedzie i chłodzie. Ale miał pęd...do nauki go ciągnęło. Skończył dwuklasowego powszechniaka, alfabet ślabizował, do trzech zliczyć potrafił...ale dumny był, chciał wiedzieć i umieć więcej, choć biedny był ci on sierota. Na pięknym niezwykle i kulturalnym Żoliborzu thor nie chodził do przedszkola. Nie przyjęli, nie mogli. Za mądry był i już właściwy sobie stosunek do odrażających, brudnych i złych prezentował. Nie chodził do szkoły, nie przyjęli...nie mogli. Za mądry był.....
Gargangruel na wiślanym brzegu rysował patykiem duże, nieporadne litery....samokształcił się.
Minęły lata, już nic nie było jak przedtem, tylko Wisła wciąż parła do morza. Na spauperyzowanym Żoliborzu stary thor wytrwale szlifował przedwojenny bruk swej ulicy, szukał butelek i starych gazet. Szkół nie skończył, mądry był nadal jednako. W swej suterenie przechowywał skarby z dzieciństwa - nadgryzione kukułkie i ułomek białoróżówej Pańskiej skórki. Tylko tyle mu pozostało. Teraz żył nogami przechodzącymi za zakopconymi od bieda-pieca szybkami jego nędzarni. Patrzył na ludzkie nogi i myślał, co by być mogło, gdyby się był tak mądry nie urodził. Może też by gdzieś szedł lub wracał...a może tak dla rozrywki przed siebie, do parku na spacer? Czasami szedł do parku...nocą, gdy pusto już było i nikt jego łachmanów nie widział...tylko czasem pies jakiś za nim szczeknął, zębem go złapać brzydziwszy.
A za Wisłą u państwa Gargangruelów służba podawała do stołu. Obiad zwyczajny....siedmiodaniowy, jakieś rybki, pieczyste, sałaty, zupa julienne, sztukamięs, pasztety, owoce i sery. Tak - Pan Gargangruel już flaków nie jadał.....
Pan Gargangruel przy stole popuścił pasa, na dalekim Żoliborzu thor ścigany przez niedowidzacego, bezpańskiego psa popuścił ze strachu w spodnie. Nie pierwszy raz tego pamiętnego dnia. I zapewne nie ostatni.
-Jeszcze miętowy opłatek....Panie Gargangruelu, stary pokojowiec Morpork trzymał przed ustami swego chlebodawcy srebrny talerzyk z Jego ulubionym przysmakiem.
-Spie...j, łagodnie odrzekł GGG, - już jestem pełny. Pełny obaw thor schował się w osiedlowym śmietniku. Z łakomstwem spoglądał na czarne torby wypełniające stojący kontener. Skarby, moje sssskarby.....- szeptał, oblizując wyschnięte, zarobaczone wargi. Łapczywie pożerając niedojedzone resztki pasztetu podlaskiego obmyślał swój plan. Praga.....PRAGA! Tam podobno przyszło nowe, tam MUSI być życie.
Nad żoliborskim śmietnikiem rozpętała się burza. Grzmoty serwowały strugi deszczu z blaszanym pojękiem spadające kaskadą na falisty daszek thorowego przytuliska. Kolejna błyskawica rozświetliła wnętrze śmietnika, a w nim pojękującą ze strachu bezkształtną kupkę łachmanów - mądrego thora.
Burza ucichła, rozśpiewało się okoliczne żoliborskie ptactwo. WIJU, WIJU - na sygnale przejechał policyjny radiowóz, skulenie thora spotęgowawszy. Ucichło....thor wypełzł ze śmietnika i aż rozdziawił swe bezzębne usta... Ca..ca...ca.....nad Pragą lśniła feerią cudownych barw TĘCZA.
Pan Gargangruel zakończył sjestę. Krótkim pstryknięciem pełnymi sygnetów palcy przywołał Morporka. - Daj mnie tu prasę dzisiejszą, analizować będę -, wierny sługa w mig podreptał przez pokoje po periodyki dla Pana swego.
Gargangruel wertował strony Gazety Prawnej. Nie, to był kolejny kamuflaż tego rekina praskiej finansjery. Pod tytułową stroną Prawnej schował swe ulubione tytuły - Filipinkie i Sportowca. W Filipince znalazł bardzo ciekawy artykuł o zachowaniu przy stole.
Z ukontentowaniem klepnął się po pełnym udzie - Kto by pomyślał, ze nóż po prawej stronie, no no no -..... edukował się nadal, tak jak na piaszczystym brzegu ukochanej rzeki tak odległego dzieciństwa.....
Wisłą, ku praskim brzegom płynął szary, bezkształtny w swym kształcie kształt. Ni korzeń, ni pień, ni topielec. To thor zajadle wiosłując swymi dłońmi, nogami uczepiony kawałka starej, spróchniałej deski płynął ku swemu przeznaczeniu.....Praga, PRAGA!
Dyszał ledwo. Wiślane fale obmywały jego mizerne ciało. Księżyc oświetlał jego wymokłą, niepozorną postać. Praga, PRAGA! Całował piach praskiego brzegu, ziemi obiecanej, po której obiecywał sobie tak wiele. Wylazł z wody, przycupnął w nadwiślańskim zastoiskowym łęgu. Obmyślał.....
Gargangruel zawołał psa. Ten na dźwięk głosu swego Pana zaskowytał radośnie i przywarł u Jego stóp, ogonem szaleńczo machając. Sąsiedzi Gargangruela mówili, że pies ma lat trzy, inni, że pięć, a ci z sąsiedniej willi twierdzili, że to suka. Ale nie uprzedzajmy wypadków. Gargangruel ubrał trzewiki i choinkę, bo Święta szły, a w tym roku on miał urządzić firmową Wigilię. Tak pod koniec grudnia, czy z początkiem stycznia - data nieważna, grunt, że u masarza zaufanego wyroby już dawno zamówił. Szynki, balerony, golonki, schaby, salcesony i różne, przeróżne kiełbasy. W zamrażalniku chłodził się już tuzin 'Potockiego" , a w spiżarni cieszyły oko dwa antałki Heinekena. Wigilia jak ta lala....
Mój sssskarb, mój ssssskarb powtarzał jak mantrę. Do piersi przyciskał butelkę po winie.
Przykryty tekturami, był niewidoczny.
Śmieciarko- zgniatarka wciągała w swe przepastne gardło wszystko, co złapały jej stalowe zęby.
thor był jednak odurzony szczęściem, miał swój skarb.
Poczuł silny ból, usłyszał trzask łamanych gnatów. Zrozumiał, że to już koniec, koniec Jego. Miał jeszcze tyle planów. Tyle złomu, tyle puszek, tyle butelek, a ja muszę odejść.
Gdy stalowe zęby rozrywały mu trzewia, mocniej przycisnął do cherlawej piersi swój skarb.
Śmieciarze mówili później, że słyszeli dziwny syk.
Mój sssskarb, mój ssssskarb powtarzały szczęśliwe usta .
................
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6695
Przeczytał: 1 temat
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Wto 22:20, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Bomba!
Przenoszę do SH (Starego Hydeparku).
Wysprzedaż po Renamencie.
Ostatnio zmieniony przez Gargangruel dnia Wto 22:26, 10 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
misiowilk
Gość
|
Wysłany: Wto 23:38, 10 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
SUPER!
Fajnie, że najszliście, bo ja o nim kompletnie zapomniałem. A nie ma tam aby w trakcie jakiej dziury?
Aha'
Pomyśleć, że do dziś nie wiedziałem, że taki mądry jestem od dziecka.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 0:21, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Jak Ty wylazłeś z tej zgniatarki?
Znalazłem jeszcze coś takiego:
Szara podlaska dróżka wiła się po widnokrąg. Była kręta i wyboista, a mimo wszystko taka trochę bez wyrazu. Nijaka jak wszystkie ścieżki, po których od zarania kroczył Przedlesky. Nikt wowczas nie przypuszczał, że dla naszego bohatera ten dzień miał być szczególny. Po raz pierwszy w życiu, miałby być za.
Dotąd był zawsze przeciw. Rozglądał się smętnie po laskach, piaskach i karaskach, i zastanawiał melancholijnie, komu by tu przyłożyć. Z kniei wychyliła się zręczna sarna, thoporny skandynawski rekin, rubaszna żmija i sowa o pustym spojrzeniu. Pewnie ma coś wspólnego z pograniczem – odkrywczo zauważył Przedleski. Niestety nie wyjaśnił, ktorego fauna ma na myśli.
W tym momencie dostrzegł upragniony szpital. Wszedł. Pierwsza przy rejestracyjnym okienku stała panienka. Stanął za. Zaskoczył go dualizm stanu stania. Ale że nic nie stoi wiecznie, a nawet wszystko płynie, poczuł się nieswojo. Udał się do toalety. W toalecie były dwa wyrostki. Jak to w szpitalu – skonstatował Przedleski.
Chcesz w ucho? – rzeczowo zapytał dłuższy wyrostek. Lej – odparł Przedleski –jestem pacyfistą. Nie będę się bronić. Każda obrona jest niesprawiedliwa.
Obudził się zlany. Pewnie pot –myślał intensywnie. Wreszcie zrozumiał. Nie został oblany potem, lecz wcześniej.
Pożałował, że stanął za. Przeklęty szpital. Gdyby poszedł do filharmonii... Tam nie ma wyrostków. Są oboje. A to takie klawesyny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 1:25, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
To chyba ixa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6695
Przeczytał: 1 temat
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Śro 1:42, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Nie pamiętam tego. Thora tekst pamiętałem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
misiowilk
Gość
|
Wysłany: Śro 10:21, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
morpork napisał: | To chyba ixa. |
Z pewnością - czuć ixem ("potem", "oboje" itp.) na odległość.
Tego ja też nie pamiętałem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6695
Przeczytał: 1 temat
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Śro 11:04, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
"dualizm stanu stania" to też ixopodobne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ix
Bywalec
Dołączył: 07 Lut 2012
Posty: 719
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 15:45, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
morpork napisał: | To chyba ixa. |
No, przecież
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ix
Bywalec
Dołączył: 07 Lut 2012
Posty: 719
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 15:48, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
misiowilk napisał: | morpork napisał: | To chyba ixa. |
Z pewnością - czuć ixem ("potem", "oboje" itp.) na odległość.
Tego ja też nie pamiętałem. |
A gdzie mają być wyrostki, jak nie w szpitalu? A oboje i klawesyny (klawesyny w niezłej) w filharmonii.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ix
Bywalec
Dołączył: 07 Lut 2012
Posty: 719
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 15:51, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Gargangruel napisał: | "dualizm stanu stania" to też ixopodobne. |
Co racja, to racja.
Ale ale. Napisałem kiedyś pewne opowiadanko (dwuczęściowe) z miłosnym trójkątem w tle (Jędruś, w środku Sarna, thor). Było chyba niezłe, bo się nawet ixu spodobało. Ale coś tak czuję, że je szlag getrofen, bo to było jeszcze w Hyde Parku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
CELYNA
Gość
|
Wysłany: Śro 16:13, 11 Gru 2013 Temat postu: wow |
|
|
morpork napisał: |
Szara podlaska dróżka wiła się po widnokrąg. Była kręta i wyboista, a mimo wszystko taka trochę bez wyrazu. Nijaka jak wszystkie ścieżki, po których od zarania kroczył Przedlesky. Nikt wowczas nie przypuszczał, że dla naszego bohatera ten dzień miał być szczególny. Po raz pierwszy w życiu, miałby być za.
Dotąd był zawsze przeciw. Rozglądał się smętnie po laskach, piaskach i karaskach, i zastanawiał melancholijnie, komu by tu przyłożyć. Z kniei wychyliła się zręczna sarna, thoporny skandynawski rekin, rubaszna żmija i sowa o pustym spojrzeniu. Pewnie ma coś wspólnego z pograniczem – odkrywczo zauważył Przedleski. Niestety nie wyjaśnił, ktorego fauna ma na myśli.
W tym momencie dostrzegł upragniony szpital. Wszedł. Pierwsza przy rejestracyjnym okienku stała panienka. Stanął za. Zaskoczył go dualizm stanu stania. Ale że nic nie stoi wiecznie, a nawet wszystko płynie, poczuł się nieswojo. Udał się do toalety. W toalecie były dwa wyrostki. Jak to w szpitalu – skonstatował Przedleski.
Chcesz w ucho? – rzeczowo zapytał dłuższy wyrostek. Lej – odparł Przedleski –jestem pacyfistą. Nie będę się bronić. Każda obrona jest niesprawiedliwa.
Obudził się zlany. Pewnie pot –myślał intensywnie. Wreszcie zrozumiał. Nie został oblany potem, lecz wcześniej.
Pożałował, że stanął za. Przeklęty szpital. Gdyby poszedł do filharmonii... Tam nie ma wyrostków. Są oboje. A to takie klawesyny. |
BOSKIE.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ix
Bywalec
Dołączył: 07 Lut 2012
Posty: 719
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 16:22, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
CELYNA napisał: | morpork napisał: |
Szara podlaska dróżka wiła się po widnokrąg. Była kręta i wyboista, a mimo wszystko taka trochę bez wyrazu. Nijaka jak wszystkie ścieżki, po których od zarania kroczył Przedlesky. Nikt wowczas nie przypuszczał, że dla naszego bohatera ten dzień miał być szczególny. Po raz pierwszy w życiu, miałby być za.
Dotąd był zawsze przeciw. Rozglądał się smętnie po laskach, piaskach i karaskach, i zastanawiał melancholijnie, komu by tu przyłożyć. Z kniei wychyliła się zręczna sarna, thoporny skandynawski rekin, rubaszna żmija i sowa o pustym spojrzeniu. Pewnie ma coś wspólnego z pograniczem – odkrywczo zauważył Przedleski. Niestety nie wyjaśnił, ktorego fauna ma na myśli.
W tym momencie dostrzegł upragniony szpital. Wszedł. Pierwsza przy rejestracyjnym okienku stała panienka. Stanął za. Zaskoczył go dualizm stanu stania. Ale że nic nie stoi wiecznie, a nawet wszystko płynie, poczuł się nieswojo. Udał się do toalety. W toalecie były dwa wyrostki. Jak to w szpitalu – skonstatował Przedleski.
Chcesz w ucho? – rzeczowo zapytał dłuższy wyrostek. Lej – odparł Przedleski –jestem pacyfistą. Nie będę się bronić. Każda obrona jest niesprawiedliwa.
Obudził się zlany. Pewnie pot –myślał intensywnie. Wreszcie zrozumiał. Nie został oblany potem, lecz wcześniej.
Pożałował, że stanął za. Przeklęty szpital. Gdyby poszedł do filharmonii... Tam nie ma wyrostków. Są oboje. A to takie klawesyny. |
BOSKIE. |
Może jednak ktoś znajdzie tę skrzącą się od erotyki i buzującą od zdrady moją nowelkę? Pamiętam, że jednym z bohaterów był Thorozaur albo Thorozaurus.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Znalazca
Gość
|
Wysłany: Śro 17:07, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Ix opowoadanko jest w Muzem Ixa na GP.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Elf
Gość
|
Wysłany: Śro 18:56, 11 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Interesujące jest archiwum GP. Wiersze Julki, Jabisa, opowiadania Tauroga pisane ręką Margo...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mówisz masz
Gość
|
Wysłany: Czw 7:46, 12 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Tego samego dnia wczesnym rankiem....
Na południe od domku Myśliwego, o milę, góra dwie, dalej- thorozaurus całował się ze stadem saren. Jedna sarna była zdaje się dwujęzyczna. Miała czarno –czerwone -żółte kozaczki na wszystkich odnóżach, pickelhaubę - berecik na przeuroczych małych taurogach i gustowną apaszkę z Karlsruhe. Thorozaurus zaprzestał całowania stadka i skierował swoje kroki do w/w. Bez zbędnych ceregieli zaczął zdejmować sarnie buciki.
Wtem, znienacka, z gałęzi zeskoczył gargozaurus.
-telefon do ciebie thorozaurek – wyjaśnił rzeczowo
-Idę- odparł thorozaurus.
I rzeczywiście poszedł. Długo gonił go szyderczy śmiech wadery, lisicy i innych saren. Szczególnie serdecznie, choć z przekąsem śmiał się Myśliwy. Bo i nasz bohater znalazł się był mimochodem na tej polanie.
Rzekomy telefon okazał się bluffem. thorozaurus w te pędy zawrocił i pobiegł w kierunku zzutej oblubienicy. Niestety. Gdy wrócił na polanę, musiał nałożyć na głowę leżący nieopodal kociołek, aby nie zaczepiać o konary. Sarna dumnie wypinała pierś, na której widniały ślady praskich pazurów. Kozaczki walały się po polanie, gargozaurus chichotał spełniony, Myśliwy uśmiechał się dwuznacznie, a rogi thorozaurusa rosły, rosły, rosły.
Myśliwiec wiedział, że oto na jego oczach jego znajomi mogą się rzucić na siebie jak wilcy. Chciał uniknąć rozlewu krwi zaurobratymczej. Ale że krew tak czy owak musiała się polać, Myśliwy oddalił się na północ. W kierunku wiosku.
cdn.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mówisz masz
Gość
|
Wysłany: Czw 7:48, 12 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
thorozaurus nawet nie probował ukryć wzburzenia.
- Co tu się działo garganzaur? Dlaczego ona podryp, podrrapapana taka? Spójrz mię w ślepia i gadaj! – wycedził niedoszły telefonista, niemiłosiernie przy tym lapsusując.
- Możelubi? – garganzaur potrafił być lapidarny.
- Nie odpowiadaj pytankiem na pytanko! – bas leśnego Otella potęgował nastroj grozy.
- Podrapana jest? Co ty powiesz? – złowrogi uśmieszek rozjaśnił blade oblicze imputowanego kochanka. Skupione oczy, z głębokich oczodołow patrzyły wyzywająco – A gdzie? Rymuje się?
thorozaurus poszedł sprawdzić. I rzeczywiście. Rymowało się. Jego wybranka była podrapana w wielu miejscach. Zwłaszcza w tych, w ktorych nie chroniła się pickelhaubą.
Zimny, przejmujący do szpiku kości lotny jak wicher przebłysk rozumu zerwał mu ostatnie łuski. Z narządu wzroku też.
- Sprawiłaś mi okropnie długi wzw.., tzn. długotrwały zawod- poprawił się odruchowo. Poprawiał się od dłuższego czasu. Impuls jak nic. Ewentualnie zła dieta.
- Jaki znowu długotrwały zawod? Jesteś wytworcą drutu?- podejrzewana samiczka odezwała się rozkosznie z wrodzoną sobie inteligencją.
-Jaki znowu drut?! – namyśle kontynuował thorozaurus.
-Nie ze mną te numery! -dodał
- A wiesz, zgadłeś... – nagłe westchnienie wstrząsnęło podrapanym sarnim ciałkiem...
- A podrapania tu? A głownie tam?! –nie dawał za wygraną.
- A... podrapania. To o to ci idzie? – bagienna damulka spojrzała miękko – No tak. Ktuś drapał...Ty zobacz te ule pod dębem. One też całe są w plastrach. Tu był ktoś jeszcze...
Raptem zrobiło się ciemno. Słońce skryło się za chmurami. Ostatni wypełzły promień prześwitywał przez grozę budzące gałęzie i konary drzew, rzucając upiorne cienie. I klony.
Z dala złowieszczo pohukiwały sowy...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Czytacz
Gość
|
Wysłany: Czw 22:20, 12 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Jak Sarna przeczyta, Ix ma przechlapane
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Seksuolog
Gość
|
Wysłany: Pią 0:20, 13 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Czytacz napisał: | Jak Sarna przeczyta, Ix ma przechlapane |
Przechlapane i doprawione rogi przez Kerownika miał Thor
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 20:41, 13 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Muszę wrzucić mój tekst o rewolucjonistach, który ostatnio przy okazji znalazłem.
Aktualny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 23:16, 13 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
"Przedwiośnie" rewolucji.
Wydarzenia właściwe obu powieści poprzedzały lata rewolucyjnych teorii i idei, nie zakładających jednak mającego nastąpić okrucieństwa. W Biesach poznajemy najpierw działalność "kółka", które jest ogniskiem wolnomyślicielstwa, bezbożności i rozpusty. Do owego kółka należały osoby biorące udział w dalszych, krwawych wydarzeniach - byli to Liputin, Szatow i Wirgiński. Ich poglądy były wtedy liberalne, jednak nie przewrotowe - nie zakładali wówczas walki klas ani rozlewu krwi. Podobne stowarzyszenie znajdujemy w Dzieciach, tym razem jest to już związek przedstawicieli następnego pokolenia, które, rozwijając szlachetne ideały swych ojców, będzie wprowadzać je w czyny. Był to związek "Rycerzy Wolności", którego twórcą był młody Kazimierz Świrski, późniejsze bożyszcze rewolucjonistów. Jednak i w tym wypadku, mimo młodego wieku członków związku, a co za tym idzie, ich porywczości i lekkomyślności, nie było mowy o bezprawiu i rozbojach na niewinnych osobach, o grabieżach i morderstwach stanowiących później główne działania rewolucyjnych partii. Założeniem związku było oczywiście doprowadzenie do wybuchu rewolucji, jednak, wg Świrskiego, Rewolucja polega na tym, ażeby obalić jakiś rząd i zastąpić go innym, albo zmusić jakiś rząd istniejący do wprowadzenia pożądanych reform. Że zaś każdy rząd zasłania się armią, więc rewolucja przede wszystkim musi zwalczyć , musi przezwyciężyć armię rządową... . Taki był główny cel młodych zapaleńców "Rycerzy wolności", a przede wszystkim naiwne marzenie samego Świrskiego.
Z dziecinnych zabaw związku nie mogło jednak wyniknąć nic pozytywnego - Prus przedstawia to następująco: Rycerze zbierali się w mieście lub za miastem po kilka razy na tydzień i odbywali ćwiczenia.
Uczyli się maszerować pojedynczo, liniami i kolumnami, fechtowali się na rapiry i bagnety, przyzwyczaili się do oceniania odległości okiem, kilka razy wyjeżdżali między góry i lasy i uczyli się strzelać do celu.
Obok tego hartowali się. Chodzili w lekkiej odzieży, w bieliźnie z prostego płótna; czasem nie sypiali w nocy albo przez całą noc powstrzymywali się od jedzenia. Gimnastykowali się i dla wyrobienia odwagi łazili po wysokich dachach albo po dwóch czy w pojedynkę spędzali noce na cmentarzach i w lesie, jak to za dziecinnych lat robił Świrski.
Wprawiano się też w posłuszeństwo, ściśle wykonując każdy rozkaz. Na przykład: jutro o godzinie tej a tej, w tym a tym miejscu zbierzemy się... pojutrze nie jemy obiadu... innego dnia, o ile to będzie możliwym, powstrzymujemy się od mówienia.
Filozofia
To nasza myśl, właśnie nasza! Myśmy pierwsi, pierwsi ją zaszczepili, pielęgnowali, stworzyli dla niej grunt. Cóż oni mogą powiedzieć nowego po tym, cośmy powiedzieli? Lecz, Boże, jakie to wszystko tutaj wykrzywione, zniekształcone, zepsute!
Tak wykrzykiwał Stiepan Trofimowicz w Biesach, ubolewając nad kształtem rewolucji, tej której sam był kiedyś propagatorem i od której ze strachu się odsunął. Jednak kiedy jeszcze miał z nią styczność, była ona rozsądna i bezpieczna. Tymczasem idea trafiła na ulicę. O obecnych reformatorach Stiepan mówi tak: Ci ludzie uważają, że natura i społeczeństwo są inne, niż je Pan Bóg stworzył i niż są one w rzeczywistości. U podstaw rewolucyjnych poglądów w Rosji leżał bowiem ateizm i bunt przeciwko światu. Jak mówi Szatow, ci ludzie byliby strasznie nieszczęśliwi, gdyby się Rosja przekształciła jakoś nagle podług ich formułki i gdyby stała się szczęśliwa i niezmiernie bogata. Kogóż mieliby nienawidzić wtedy? Kogo opluwać? Nad czym się znęcać? Ocena rewolucjonistów jest tutaj jednoznaczna - są to ludzie zdeprawowani i znużeni życiem, którzy ze swej gnuśności wykorzystują namiętnie niepokoje historyczne dla spełnienia swoich chorych ambicji. A sytuacja dla nich jest dogodna- rewolucja daje nieograniczone możliwości wzbogacenia się i bezkarnych zbrodni, uzależnionych jedynie od ilości sprytu i przebiegłości danej jednostki.
Równocześnie z odrzuceniem wiary w Boga ( jak mówi Szatow, socjalizm z istoty swojej musi być ateistyczny, gdyż od początku głosi, że jest doktryną ateistyczną i zamierza budować wyłącznie na podstawie rozumu i wiedzy ) idzie podnoszenie siebie i swego narodu, a konkretniej tylko Rosji, do rangi boskości i wybrańca narodów. Szatow w Biesach pyta Czy pan wie, jaki dziś naród , jedyny na świecie, jest bogonoścą, mającym odnowić i zbawić świat w imię nowego boga?, i odpowiada to naród rosyjski.
Psychologia grupy
Jak już wspomniałem, Dostojewski i Prus zajmują się głównie charakterystyką zbiorowości tworzących rewolucję. Dokładnie opisują mechanizmy psychologiczne, bez których ta nie miałaby miejsca. Wybiedzone i upodlone narody polski i rosyjski czekały na zmiany, a nawet żądały ich. Jednak od marzeń o szczęściu i dobrobycie do sięgnięcia po nie jeszcze daleka droga. Potrzebni byli tajemniczy nieznajomi, mentorzy, którzy by im pomogli i wyszli naprzeciw oczekiwaniom ludu.
W powstawaniu rewolucyjnych organizacji najistotniejszą rolę odgrywał kult jednostki, nadającej znaczenie wydarzeniu i będącej jednocześnie gwarantem powodzenia przedsięwzięcia. U Dostojewskiego takim prowokatorem był zjawiający się nagle w mieście Piotr Stiepanowicz, korzystający jednak z autorytetu Mikołaja Wsiewołodowicza Stawrogina. Człowiek taki musiał wyróżniać się już samym wyglądem - ponura tajemniczość i specyficzny wyraz twarzy to już ważny element w procesie manipulacji! Technikę tworzenia rewolucyjnych zastępów opisuje ironicznie sam Piotr Stiepanowicz:
Pierwsza rzecz, która działa niezawodnie to mundur. Mundur to najsilniejsza rzecz. Umyślnie stwarzam rangi i tytuły. Mam sekretarzy, tajnych obserwatorów, skarbników, prezesów, regestratorów, ich zastępców... Podoba się to i łatwo daje się zaszczepić. Następną dźwignią jest sentymentalizm. Socjalizm rozwija się u nas na sentymentalnym podłożu. Najgorsza bieda z tymi kąsającymi podporucznikami. Lada chwila można się wsypać. Za sentymentalistami idą zwykle szalbierze. To są nieźli ludzie. Czasem bardzo potrzebni. Zabierają jednak dużo czasu. Wciąż trzeba ich pilnować. Wreszcie siła główna, cement, łączący wszystko, to wstyd przed własną opinią. To olbrzymia siła! Nie wiem nawet, kto nad tym pracował, kto tyle trudu włożył, aby nie pozostała im w głowie ani jedna własna myśl. Wstydziliby się jej.
(...) Ręczę panu, że każdy z nich w ogień pójdzie. Głupi ludzie zarzucają mi, że zawróciłem tu wszystkim w głowie ośrodkiem centralnym i niezliczonymi rozgałęzieniami(...) Ale to oszukaństwo! Ośrodek centralny to pan i ja. A rozgałęzień zrobi się tyle ile pan zechce.(...) Pan jest wodzem. Pan jest siłą. Ja zaś będę gdzieś z boku.
W tej ironicznej wypowiedzi odnośnie własnej działalności Piotr Stiepanowicz pokazuje całą bezwzględność swego działania - ważniejsze są tu jednak jego zdolności psychologiczne, szczególnie zaś znajomość technik manipulacji. Jego słowa krótko charakteryzują cały jego pobyt w mieście gubernialnym - Dostojewski nie zdradza nam jego nazwy - i są zarazem przykładem działania ludzi organizujących rewolucję. Stiepanowicz przyjeżdża do miasta nagle i niespodziewanie, tworząc w ten sposób aurę tajemniczości. Szybko wkrada się w łaski osób mających znaczenie w mieście (w tym gubernatorowej Julii Michajłowny), rozsyłając jednocześnie plotki o swym wysłannictwie z Petersburga z misją zorganizowania rewolucyjnej siatki, których to w całej Rosji mają już powstawać setki. Oczywistym jest fakt, że w tych niespokojnych czasach, w atmosferze oczekiwania na wielki przewrót przywracający ład i porządek na świecie, w każdym najmniejszym mieście istnieją jednostki pragnące działać. Naprzeciw takim jednostkom wychodzi właśnie charyzmatyczny, niedostępny Piotr Stiepanowicz Wierchowieński. Postępuje on według wcześniej wyznaczonego planu, tworzy wybraną piątkę w składzie Liputin, Wirgiński, Szigalew, Lamszyn i Tołkaczenko, po czym przystępuje do jej scalenia- czyli wymuszenia na niej wierności. A sposób na wierność jest taki: Namów pan czterech członków kółka, aby zabili piątego pod pozorem, że zamierza zdradzić. Pan ich tą krwią przelaną zwiąże natychmiast nierozerwalnym węzłem. Staną się niewolnikami. Nie poważą się żądać sprawozdań i protestować. Taki jest sposób Piotra Stiepanowicza i taki też plan stara się zrealizować, choć rezultatów nie zdołał do końca przewidzieć. Przekonuje on członków piątki o groźbie denuncjacji ze strony Szatowa, przez co nakłania ich do wykonania na nim wyroku śmierci. Morderstwo zostaje wykonane, jednak równie szybko wykryte, a rozłam w grupie dokonuje się jeszcze przed śmiercią Szatowa. Piotr Stiepanowicz tym razem pomylił się, jednak trzeba przyznać, że założenia jego planu były niebagatelne.
Na przykładzie działalności Piotra Stiepanowicza poznajemy dokładnie schematy działania rewolucyjnych spiskowców, które Dostojewski skopiował z życia realnego. A był Dostojewski zdeklarowanym przeciwnikiem rewolucji w jej istniejącym kształcie, widząc w niej zwyrodnienie i działalność mocy nieczystych. Tytuł powieści mówi zresztą sam za siebie. Stąd też taki, a nie inny sposób przedstawienia postaci w Biesach - wszyscy przedstawieni rewolucjoniści ukazują się nam jako opętani szaleńcy nie zdający sobie sprawy ze swych działań. Chore ambicje prowadzą ich do zbrodni, a w rezultacie do zaprzeczenia pierwotnej idei, która im przyświecała, o ile taka była.
Charakterystyczny jest też sposób pisania proklamacji, Stiepanowicz tak go przedstawia: Na to, aby uwierzyli, trzeba pisać niewyraźnie, właśnie tak, półsłówkami. Trzeba pokazać tylko rąbek prawdy. Akurat tyle, aby ich rozdrażnić. Dokłamią sami więcej, niż my byśmy potrafili, a potem sami sobie uwierzą bardziej niż nam. A tak właśnie będzie najlepiej. Słowa te padają z ust Piotra w czasie jego ostatniej rozmowy z Kiriłowem i dotyczą listu pożegnalnego, w którym Kiriłow bierze na siebie odpowiedzialność za zbrodnie Stiepanowicza. Są one o tyle ważne, że odnoszą się do całej działalności agitatorskiej. Syn szlachetnego Stiepana Trofimowicza zawsze pokazuje tylko rąbek prawdy, co budzi jeszcze większe zaciekawienie i chęć działania. Każdy jego ruch był dokładnie przemyślany - jak powiedział o nim Stawrogin : Pan nie jest socjalistą, lecz człowiekiem o olbrzymiej ambicji politycznej.
Fenomen powodzenia rewolucyjnej myśli tkwił także w jej głupocie. Taka opinia pada z ust Stiepana Trofimowicza: Zagadnienie wpływu tych kartek polega na jej głupocie!(...) Gdyby to wszystko było wypowiedziane o włos inteligentniej, już każdy zauważyłby nędzę tej głupoty. A teraz każdy zastanawia się zdumiony: nikt nie wierzy aby rzecz mogła być aż tak prymitywnie głupia. Niemożliwe, aby za tym nie kryło się coś więcej - powtarza każdy i szuka sekretu, dopatruje się tajemnicy, chce czytać między wierszami. Cel osiągnięty! O, nigdy dotąd głupota nie była tak szczodrze wynagradzana, chociaż tak często zasługiwała na to... Gdyż, w dziejach ludzkości głupota jest nie mniej potrzebna niż największy geniusz... Myśli tej chyba nie trzeba dowodzić - rewolucja była głupotą i głupotą się posługiwała, w prosty sposób otrzymując zamierzony skutek. Głupota w polityce zawsze znajdowała rzesze wyznawców, czego zresztą doświadczamy do dzisiaj.
Najważniejszy był jednak kult jednostki, tajemniczej osoby nie zasługującej na sprzeciw. Piotr Stiepanowicz był taką osobą, głównie jednak dzięki wykorzystaniu charyzmy Mikołaja Stawrogina, który jednak w rewolucję się nie wmieszał.
Podobnie rzecz przedstawia się u Prusa - związek Rycerzy Wolności opierał się głównie na osobie jej głównego członka, naczelnika Kazimierza Świrskiego. Tak jak Stiepanowicz, to on był szyją i głową związku. Techniki manipulacji także miały swoje miejsce w jego działalności. Do rozentuzjazmowanych młodych towarzyszy, Kazimierz mówił: To dopiero początek. Za pół roku będzie nas miliony... cała Rosja... armia rosyjska... Ale ktoś musi dać początek, chociażby przy tym zginął... . Sam naczelnik był jednak także przedmiotem ciągłych manipulacji. Zjawiający się co jakiś czas
( zazwyczaj z potrzebą wykorzystania oddziału Świrskiego ) przedstawiciele wyższych szczebli jak np. Vogel, nieustannie drażnili ego młodego Kazimierza. A sposoby były krańcowo różne - był nazywany zarówno geniuszem ( Vogel był tak zachwycony pomysłem, że uściskał młodego Świrskiego i nazwał go, już nie wiadomo który raz, geniuszem ), jak i tchórzem. Podobnie wpływał na niego niejaki Kulewicz: Świrski był uparty w zdaniach, ale wrażliwy na pochlebstwo. A ponieważ Kulewicz zasypywał go komplimentami i wychwalał jego zdolności, więc chłopak nadal chodził na zebrania i wystrzegał się jałowych sporów. Innym razem ten sam Kulewicz, lecz już jako Altman, zarzuca młodemu naczelnikowi to, co go najbardziej zaboli, a mianowicie strach i tchórzostwo (To się pan musiał bać? ).
Z widmem tej zniewagi, która zabolała go jak rozpalone żelazo , Kazimierz, unosząc się honorem, doprowadzi do własnej zagłady.
Zastępowi oddziału Rycerzy Wolności sterowani byli przez owe tajemnicze jednostki, pojawiające się i wchodzące na ambicje ( działalność Vogla i Kulewicza, pojawiających się każdorazowo pod innym nazwiskiem ), zupełnie tak samo jak czynił to Piotr Stiepanowicz w Biesach. Śmierć dla dobra sprawy była dla młodych rycerzy zaszczytem, szczególnie gdy zachęcał do tego sam pan naczelnik. Zadziwiający jest tu jednak stopień zdeprawowania i znieczulenia młodego, szczeniackiego jeszcze oddziału. O ile w Biesach śmierć Szatowa odbyła się z wielkimi oporami i pociągnęła za sobą konsekwencje, o tyle w Dzieciach jeden z młodych rycerzy popełnia bez wahania samobójstwo po wyciągnięciu słomki, a koledzy potrzebują tylko kilku dni na otrząśnięcie się po tym.
W Dzieciach także pojawia się wątek wiążącego zabójstwa - taki interes mocniej nas zwiąże aniżeli przysięga... Bo przecież wiadomo, że kto krew przeleje, już nie ma po co wracać między burżujów... .
Zagłębiając się jeszcze w psychikę rewolucyjnych agitatorów przedstawionych w powieściach, warto zauważyć rolę kobiet w ich życiu. Dojrzewający jeszcze Kazimierz Świrski, równocześnie z podbojami w szeregach swej partii, poznawał smak miłości, co nie pozostało bez wpływu na jego decyzje. Ciekawiej sprawa ma się w Biesach - w tym przypadku kobiety niemal zawładnęły mężczyznami. Gubernator von Lembke jest jedynie marnym cieniem swojej żony Julii Michajłowny. Stosunek Stiepana Trofimowicza do swej przyjaciółki Barbary jest niemal poddańczy, podobnie jak Lizawieta Nikołajewna góruje nad Maurycym. Jednym słowem rewolucyjni mężczyźni są targani namiętnościami, i są słabi. To jeszcze jeden argument przeciwko nim.
Fanatyzm
Istotnym elementem w psychologii rewolucyjnych grup była ślepa, fanatyczna wiara, przy czym przybierała ona różne postacie. Była to wiara w człowieka, wiara w ideę, wiara we własną krzywdę, czy też wiara w siebie. Rewolucja pełna była maniaków i szaleńców. Możliwe, że dzięki temu w ogóle zaistniała - głupota w połączeniu z jej wyznawaniem musiała dać jakiś efekt. Upór zrobił swoje. Zarówno w Biesach jak i w Dzieciach fanatyzm przybiera różne formy i odcienie. Stiepan Trofimowicz przez całe życie ślepo wierzy w swą ideę, chociaż jest świadom , że idea owa poszła na bruk. Zdziecinniała, fantazjująca osoba Stiepana ma duże znaczenie, biorąc pod uwagę fakt, że reprezentuje on w powieści twórców rewolucyjnej myśli. A jaki był Wierchowieński? Oderwany od rzeczywistości, żyjący we własnych imaginacjach ekscentryk. Starzejący się intelektualista, zachowaniem przypominający jednak duże dziecko. Dla jednych człowiek wielkiego formatu, dla siebie zbyt mały, żeby zdobyć ukochaną Barbarę - wybrał opiekę silnej przyjaciółki. Taki był Stiepan Wierchowieński, którego z rzeczywistością łączyły jedynie gazety.
Fanatyczny jest Kiriłow, który nie wierzy w nic oprócz siebie i swojej wolnej woli, przy czym jest święcie przekonany, że jest bogiem - a przynajmniej stanie się nim popełniając samobójstwo. Bo cała wola jest moja - mówi - Czyż nikt na ziemi, skończywszy z Bogiem i uwierzywszy w swobodę własnej woli, nie odważy się okazać swojej woli w najistotniejszej sprawie?(...)Muszę się zastrzelić - bo najwyższe osiągnięcie mojej woli to zabić samego siebie. Kiriłow jest sam sobie bogiem, nie przeszkadza mu to jednak ślepo wielbić Stawrogina.
Szatow żarliwie wierzy, że Rosja jest narodem wybranym. Bliższym przedmiotem uwielbienia jest tymczasem także Mikołaj Stawrogin, którego wielbi niczym Boga. Szatow jest opętany myślami zaszczepionymi przez niego, czuje się jego uczniem i wyznawcą. W rezultacie jednak żarliwie przeinacza jego poglądy.
Piotr Stiepanowicz wierzy natomiast w moc Stawrogina. I w tym jednym i jedynym przypadku nie jest to wiara bezpodstawna, gdyż oparcie się na autorytecie Mikołaja było jak najbardziej uzasadnione. Jednak Stiepanowicz tym różnił się od pozostałych, że w rewolucje wierzył, ale przede wszystkim potrafił ją wykorzystać.
Wiara w Dzieciach jest równie wielka, bo młodzieńcza i naiwna. Towarzyszyły im dwa bóstwa: młodzieńczy zapał i wiara w przyszłość. Świrski mimo wielu niepowodzeń i chwil trzeźwego myślenia, do końca wierzy w szlachetność rewolucji, w swą armię. A były momenty utraty złudzeń, w których Kazimierz wydawał się trzeźwo patrzeć na świat: Teraz Świrski spostrzegł, że owa wielka, doskonale uzbrojona i we wszystko zaopatrzona armia to były jego kilkuletnie marzenia. A zaś garstka źle odzianych i prawie bezbronnych to ów rzeczywisty oddział, który w piątek zebrał się pod Słomiankami. Stan to przecież zupełnie niezgodny z założeniami młodego stratega, który jeszcze nie dawno wykładał z całą stanowczością prawidła sztuki wojennej. To jednak tylko chwilowe załamanie, jego dziecinność spycha na bok inteligencję i zdrowy rozsądek. Świrski żyje w świecie swojej wyobraźni - zupełnie tak samo jak Stiepan Wierchowieński. Jego ulubionym zajęciem jest wyimaginowany widok rewolucyjnej armii - pięknej, błyszczącej, dobrze uzbrojonej. Choć wygląda męsko, jest bardzo wrażliwy i emocjonalny - drobne i chwilowe niepowodzenia zmieniają nagle jego na nastawienie do świata. Zachowanie godne raczej dziecka. Świrski wierzy także w swój honor, przez co traci życie.
Jak powiedział Stiepan ...to życie realne ma w sobie coś bardzo charakterystycznego . Dodałbym, że jego specyficzność polegała na szarości - biednej, zniewolonej i upodlonej. Dlatego przyjemniej było wierzyć i dać porwać się rewolucji, choćby była ona szatańska. Zawsze to jednak siła wyższa.
Dlaczego rewolucja jest zła i się nie uda?
...miasto tutejsze to niby diabeł na wozie wiózł i przewrócił wóz...
...młodzież nie posiada żadnego doświadczenia życiowego, bez którego człowiek jest jak ślepy...
Stosunek autorów do tematu ich powieści jest jednoznaczny - jest ze wszech miar zła. Dostojewski w jej działaczach dopatruje się zwyrodnień, z których sam szatan zacierałby ręce. Świat przedstawiony w Biesach sprawia wrażenie opętanego mocami nieczystymi, jak też autor zasygnalizował otwarcie w motcie swej powieści. Rewolucjoniści są tutaj niczym biblijne wieprze opętane przez duchy nieczyste dążące jedynie ku samozagładzie. Prus tymczasem upatruje w rewolucji absurd związany nie tyle z igraszkami szatana, co tyłowych dzieci. Rewolucję w całych swych zastępach tworzyła niedojrzała młodzież, która nie umiała walczyć i nie wiedziała do końca, o co walczyć. Motywem działań bohatera powieści była głównie jego fantazja, która ustępowała jedynie pierwszym porywom miłosnym. Świrski niechybnie zginął, gdyż biedny pośpieszył się i tym razem - ironiczne ostatnie zdanie autora daje jednoznaczną interpretację. Rewolucja wg Prusa była zbiorową dewiacją, swą logiką przypominającą zabawę dzieci.
Ostatnio zmieniony przez morpork dnia Pią 23:32, 13 Gru 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 0:56, 14 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Suszy mnie dziś wieczór jak cholera. Chyba po kiełbasie z dzika.
Może za mocno owędzona.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 1:32, 14 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Przy niektórych fragmentach tych rewolucjonistów staja jak żywo dzisiejsi postempowcy, prawda?
Myśl tak, że muszą w nią wierzyć a resztę sami dokłamią.
Ostatnio zmieniony przez morpork dnia Sob 1:34, 14 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Julia N.
Gość
|
Wysłany: Sob 12:04, 14 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
morpork napisał: | Przy niektórych fragmentach tych rewolucjonistów staja jak żywo dzisiejsi postempowcy, prawda?
Myśl tak, że muszą w nią wierzyć a resztę sami dokłamią. |
No i widzisz Morporku, tu też piszesz tylko do siebie, dla siebie lub sobie i muzom. Tu nikogo nie ma. Jesteś tylko Ty i Cisza...
słyszę szelest Ciszy co z Krzyku wybuchła
gdy wspólnoty pieśni zdeptano, stłumiono...
cieszą się chochliki tańcząc na ich truchłach
a samotny rycerz gra swe unisono
a chciałby polegać tak jak na Zawiszy
lecz przyjaciół nie ma, nie grzmią w tarabany.
ich głosy złożono w katakumbach Ciszy
w tym mętliku Półprawd i Prawd pogrzebanych
póki nie odrodzi się Duch w Sercu grodu
i nie zbudzi Krzykiem tępionego ludu
nie obudzi śpiących, zdeptanych przez wrogów
jeden błędny rycerz nie dokona cudu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Curki murem
Gość
|
Wysłany: Sob 12:11, 14 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Julia N. napisał: | morpork napisał: | Przy niektórych fragmentach tych rewolucjonistów staja jak żywo dzisiejsi postempowcy, prawda?
Myśl tak, że muszą w nią wierzyć a resztę sami dokłamią. |
No i widzisz Morporku, tu też piszesz tylko do siebie, dla siebie lub sobie i muzom. Tu nikogo nie ma. Jesteś tylko Ty i Cisza...
słyszę szelest Ciszy co z Krzyku wybuchła
gdy wspólnoty pieśni zdeptano, stłumiono...
cieszą się chochliki tańcząc na ich truchłach
a samotny rycerz gra swe unisono
a chciałby polegać tak jak na Zawiszy
lecz przyjaciół nie ma, nie grzmią w tarabany.
ich głosy złożono w katakumbach Ciszy
w tym mętliku Półprawd i Prawd pogrzebanych
póki nie odrodzi się Duch w Sercu grodu
i nie zbudzi Krzykiem tępionego ludu
nie obudzi śpiących, zdeptanych przez wrogów
jeden błędny rycerz nie dokona cudu. |
Curki som !!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
babapl
Bywalec
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 2400
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 12:57, 14 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Julia N. napisał: |
No i widzisz Morporku, tu też piszesz tylko do siebie, dla siebie lub sobie i muzom. Tu nikogo nie ma. Jesteś tylko Ty i Cisza...
|
Ciiii, tu powstaje kontrrewolucja!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
irrek bosa nova
Gość
|
Wysłany: Sob 13:42, 14 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
babapl napisał: | Julia N. napisał: |
No i widzisz Morporku, tu też piszesz tylko do siebie, dla siebie lub sobie i muzom. Tu nikogo nie ma. Jesteś tylko Ty i Cisza...
|
Ciiii, tu powstaje kontrrewolucja!
|
To Julek jest kontrrewolucją...?
A dlaczego nie wychyla się spod J. tylko spod N.? Czyżby wolał się wyczaić jako Novy Julek?
To taki kamuflaż?
No, no. Gut. Alles klar GmbH...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
KIK
Gość
|
Wysłany: Sob 16:38, 14 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
nadeszła chwila, gdy "Cheff" się zjawił
zerknął w okienko - IP w mig sprawdził...
chciał przecież wiedzieć, kto tu rym spłodził
- kontenty westchnął - czuj nie zawadzi...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
hehe
Gość
|
Wysłany: Nie 0:21, 15 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Po wątku Agencji z cytatem atro giepowiczom opadly scenki, udają że nie widzą i na dziś się pochowali do nor.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Info Ix
Gość
|
Wysłany: Nie 12:39, 15 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Ix zdradził jakiego nicka ma na Salonie, wkleję świetne moim zdaniem komentu Ixa o Gender.
Różowoczerwona międzynarodówka odeszła na razie (taki etap) od wyzwalania i innej kolektywizacji (np. rolnictwa poprzez celowy głód) - aby zapewnić wyzwolonym różowoczerwony raj w odległej przyszłości, a nawet zapewnić ten raj w trybie ekspresowym (jak wymordowanie 1/3 populacji w komunistycznej Kambodży) - i skoncentrowała się na ostateczn....definitywnym rozwiązaniu kwestii płci. Oraz, pełna z Panią zgoda, narodu.
Może się wydawać, że napiszę teraz poza Pani tematem, ale tak nie jest. Gdy tak czytam o przebieraniu czteroletnich chłopców w sukienki, malowaniu im paznokci i "zabezpieczaniu" czteroletnim (nieislamskim) dziewczynkom koedukacyjnych toalet oraz wspólnych z (jw.) chłopcami pryszniców, dochodzę do wniosku, że wskazany byłby osobisty przykład twórców nowego tęczowego (tęczowego: w nowym, słusznym znaczeniu) wspaniałego świata.
Jedną z metod tęczowej tresury (bez pytania o zgodę dziecka ani rodziców) jest długotrwałe przetrzymywanie chłopca / dziewczynki w otoczeniu dzieci o innej płci.
Dobrze byłoby (w tym przypadku w Polsce) zamknąć niejaką Magdalenę czy inną Kazimierę na 48 godzin z (jeszcze?) samcami.
Oczywiście mogłoby tu dojść do czegoś więcej niż tolerancja (chodzi o nieprokreacyjny seks), ale tylko wtedy, gdyby ci faceci, na szczęście zresztą dla nich, byli niewidomi.
Jestem pewien, że takie Magdaleny i Kazimiery bez problemu można znaleźć także we Francji. (We Włoszech, Skandynawii, USA, Argentynie itd., itd., itd.)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Radość Curków
Gość
|
Wysłany: Pon 14:35, 16 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Curki niezalogowane witajom naszom Siore chlepkiem i solom !!
Curki hurem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Curka Przełożona
Gość
|
Wysłany: Pon 15:49, 16 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Radość Curków napisał: | Curki niezalogowane witajom naszom Siore chlepkiem i solom !!
Curki hurem. |
Przepisujemy wszystkie komęty na Curke Adelajde. Tera ona bedzie komętować za Curki Morporkówny Wszystkie.
Przełonia Morporkówna.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
morpork
Bywalec
Dołączył: 10 Mar 2013
Posty: 1959
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Curka Rozpaczka
Gość
|
Wysłany: Pią 7:46, 20 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
I po Ixie ..
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Curki hurem
Gość
|
Wysłany: Pią 8:12, 20 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Curka Rozpaczka napisał: | I po Ixie .. |
Płaczemy z tobom Siostro Curki Morporkówny jednakowosz majom nadzieje że wróci bo napisał good bye
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Margo.
Gość
|
Wysłany: Pią 8:41, 20 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Curka Rozpaczka napisał: | I po Ixie .. |
Chwilowo się nasz Iksiu przepalił, więc nie ma co tragizować, bo się oblutuje. A U Tornado tłok i ścisk że heja! Co na to śmiejący się z gości Tornado TATE? Chiba że się maszynka kerownikowi zawirowała, bo fiu, fiu trudno w tem przepadku zagwizdować
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Fanka Margo
Gość
|
Wysłany: Pią 9:50, 20 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Margo. napisał: | Curka Rozpaczka napisał: | I po Ixie .. |
Chwilowo się nasz Iksiu przepalił, więc nie ma co tragizować, bo się oblutuje. A U Tornado tłok i ścisk że heja! Co na to śmiejący się z gości Tornado TATE? Chiba że się maszynka kerownikowi zawirowała, bo fiu, fiu trudno w tem przepadku zagwizdować |
Super Margi że wróciłeś na Salon. Buziaczki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Info Morpisci
Gość
|
Wysłany: Pią 10:26, 20 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Na Morpistach radość że Margo wrócił na Salon Margo jest Adminem?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gertruda
Gość
|
Wysłany: Pią 10:45, 20 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Info Morpisci napisał: | Na Morpistach radość że Margo wrócił na Salon Margo jest Adminem? |
Tak.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Margo.
Gość
|
Wysłany: Pią 13:51, 20 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Radość przedwczesna. Margo nie wrocił na Salon. Zaleciał tam z powodu RASisty Gorzelika i jego kumpli z deutsche V-kolumnne, którzy proszą ruskich o oderwanie Śląska od Polski.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Margo.
Gość
|
Wysłany: Pią 13:53, 20 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Fanka Margo napisał: | Margo. napisał: | Curka Rozpaczka napisał: | I po Ixie .. |
Chwilowo się nasz Iksiu przepalił, więc nie ma co tragizować, bo się oblutuje. A U Tornado tłok i ścisk że heja! Co na to śmiejący się z gości Tornado TATE? Chiba że się maszynka kerownikowi zawirowała, bo fiu, fiu trudno w tem przepadku zagwizdować |
Super Margi że wróciłeś na Salon. Buziaczki |
Buziaczki? Za dwa komenty i dwieście odsłon? Nie przyjmuję!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|