Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6697
Przeczytał: 1 temat
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Pon 13:39, 16 Lut 2015 Temat postu: Order Czerwonego Sztandaru czy Nagroda Darwina? |
|
|
12.01 11:20 Odsłon: 5649 113 Komentuj
Czytam komentarze dotyczące akcji na Charlie Hebdo ze wzrastającym zdziwieniem. Dziwię się, oczywiście, sobie, że mam całkiem inne odczucia i skojarzenia niż większość tutejszych komentatorów.
Przede wszystkim uważam, że zginęli żołnierze walczący na pierwszej linii frontu, na wysuniętej placówce, atakowanej już uprzednio przez wroga. Żołnierze 1 Armii Postępu, 2 Frontu Tolerancji z Korpusu Propagandy Antyreligijnej. Zostali zabici przez żołnierzy innej armii, z którą od dawna już toczyli wojnę. Śmierć każdego człowieka boli, z wyjątkiem ofiar idących w tysiące, jak na przykład chrześcijanie w Iraku albo Nigerii, bo wtedy banalność tych śmierci powoduje znużenie i pewien nawet rodzaj zniecierpliwienia – no ileż można…
Jednak śmierć bojownika wpisana jest, niejako, w jego fach. Boli, ale jednocześnie napawa dumą, że poległ na polu chwały, w słusznej sprawie. Widzimy tę dumę u maszerujących z tabliczkami „Jestem Charlie”. Oni też, gdyby było trzeba, zapewne chętnie złożą swe życie na polu walki o postęp i laicyzację powszechną.
Nasi dzielni bohaterowie, podobnie jak ich niedoścignieni mistrzowie, Kukryniksy, walczyli ołówkiem o szczęście ludzkości, wolność dla uciśnionych i pokój na świecie. Walczyli z odwiecznym wrogiem tej wolności, tego szczęścia i tego pokoju - z religiami. Im która była większym wrogiem, tym gorliwiej z nią walczyli i tak to trwało przez lata.
Powie ktoś może: a co to za żołnierze, kiedy nikogo nie zabijali? Nie zgodziłbym się z takim zdaniem.
Może to obawa przed ciętą krytyką Charlich powstrzymała rząd francuski przed udzieleniem – już dawno - pomocy mordowanym ludziom? Można pewnie oszacować ilość ofiar tym spowodowanych.
Z drugiej strony na froncie są też kucharze, kanceliści i mechanicy samochodowi. Każdy z nich przyczynia się do zwycięstwa nie wystrzeliwszy nawet ani razu z karabinu, który przecież ma. Kiedy trafi ich bomba, nikt nie powie, że zginęli śmiercią kucharza. Zginęli śmiercią walecznych - jak inni żołnierze.
Dziwi mnie także, że cały czas się mówi o wolności słowa, którą – jakoby – zaatakowali napastnicy.
Przecież wolność słowa dotyczy ochrony przed władzą za jej krytykowanie. Krytykowanie czy też wyśmiewanie współobywateli nie ma nic wspólnego z wolnością słowa. To kwestia elementarnej kultury i dobrego smaku.
Wracając do tytułowego pytania. Za wieloletnią walkę o postęp i wybitne zasługi wojenne pododdział Charlie Hebdo zasłużył sobie na Order Czerwonego Sztandaru.
Z drugiej strony, doświadczeni weterani giną wtedy, kiedy – pewni swego bezpieczeństwa, wręcz nieśmiertelności – przestają być ostrożni, a nawet zaczynają lekceważyć wroga. Walcząc na pierwszej linii frontu ideologicznego z ludźmi, potrafiącymi się wysadzić w powietrze aby zabić jak najwięcej wrogów, z ludźmi potrafiącymi porąbać żołnierza w biały dzień na środku ulicy, z ludźmi odcinającymi głowy niewinnym zakładnikom czy mordującym kobiety w ciąży - jednym słowem, z ludźmi gardzącymi śmiercią i gotowymi na wszystko – trzeba było zachować choć elementarną ostrożność.
Jakiś ochroniarz w środku otwierający drzwi jedynie od wewnątrz, jakaś kamera pokazująca czekających pod drzwiami, jakiś przycisk alarmowy powodujący uruchomienie syreny na zewnątrz i wewnątrz budynku i zablokowanie drzwi do redakcji, a ostatecznie jakieś pistolety w szufladach biurek, to wszystko można było mieć.
Za brak czegokolwiek, pododdział Charlie Hebdo zasługuje jedynie na nominowanie do Nagrody Darwina.
|
|