Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6697
Przeczytał: 1 temat
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Śro 23:30, 11 Lut 2015 Temat postu: Jestem nikim, ale... |
|
|
7.10.2011 21:16 Odsłon: 1760 4 komentarze
Jestem nikim, ale...
W grudniu 1970 roku byłem na zimowym poligonie, gdzieś tam Mielec-Dęba- Lipa. Siedzieliśmy w lesie już 2 tygodnie dłużej niż planowano. Był całkowity zakaz przemieszczania jednostek wojskowych na terenie kraju. Pewnego dnia przywieziono nam ostrą amunicję. Zastanawiałem się do kogo mam strzelać, gdy ją nam rozdadzą i gdzieś wyślą. Na szczęście nie musiałem sprawdzać, czy starczy mi odwagi, aby zrealizować co sobie postanowiłem.
Jestem nikim, ale...
We wrześniu 1980 byłem wśród kilkunastu pierwszych osób, które zaczęły organizować Solidarność w ośrodku naukowo-produkcyjnym, gdzie pracowałem. Nie miałem żadnych wcześniejszych kontaktów z opozycją, ale nie zastanawiałem się, czy mam się w to angażować.
Skoczyłem z radością „na główkę”.
Jestem nikim, ale...
Nie było i nie będzie już nigdy na świecie tak demokratycznych wyborów jak pierwsze wybory w Solidarności. To były CHOLERNIE demokratyczne wybory, ale wiele dziwnych osób wtedy wybrano.
Jednym z podstawowych postulatów była wtedy JAWNOŚĆ. Łaknęliśmy otwartości i przejrzystości działań. Okazało się, że jeden z wiceprzewodniczących KZ robił „wrogą” robotę. Trwało to dłuższy czas, ale pozostali członkowie KZ - dla dobra ZWIĄZKU (koniecznie wielkimi literami) - nie informowali o tym „szarych” członków.
Złożyłem wniosek o rozgonienie tego towarzystwa.
Jestem nikim, ale...
14 grudnia 1981 roku – z demonstracyjnie przypiętym znaczkiem Solidarności na kurtce – pojechałem autobusem przez pół Warszawy, razem z szefem KZ, aby zabezpieczyć dokumenty związkowe. Zaświadczam jednocześnie, że partyjni w moim Instytucie byli przyzwoici. Nikt nas nie podkablował.
Jestem nikim, ale...
Pies z kulawą nogą nie przyszedł mnie internować ani skłonić do podpisania lojalki. To korzyść z bycia nikim. Rozprowadzaliśmy ulotki, prasę podziemną, paczki z zagranicy. Proponowano mi takie paczki, miałem dwójkę dzieci. Zawsze dziękowałem i mówiłem, aby dano bardziej potrzebującym. Nie przelewało się, ale radziliśmy sobie.
Większość pracowników naukowych była załamana. Stracili nadzieję. Przez długie i trudne lata „smuty jaruzelskiej” podnosiłem ich na duchu i mówiłem, że wygramy. Mówiłem im, że JUŻ wygraliśmy. Komuna skończyła się w dniu rejestracji Solidarności. Komuna nie może mieć niezależnych organizacji, bo przestaje być komuną i zdycha.
Jestem nikim, ale...
Wiosną 1989 roku byłem we Wrocławiu na wielkim zjeździe członków Rad Pracowniczych. Szło już nowe. Odwiedził nas – entuzjastycznie witany – Frasyniuk. Przywiózł pozdrowienia od Wałęsy.
A ja przyglądałem się nowym elitom Solidarności, trochę innym od tych wybranych przez nas.
Wtedy jeszcze nie byłem nikim.
Jestem nikim, ale...
Po co to napisałem?
Pan Ernest Skalski pozwolił był sobie na określenie „ wyznawcy Kaczyńskiego”. Sądził pewnie, że jest cool i zabawny, a był jedynie śmieszny.
Moje poglądy są STARSZE niż PiS, starsze niż PC, starsze niż polityk Kaczyński.
Kaczyński jedynie W CZĘŚCI reprezentuje moje poglądy, ale JEDYNIE on je reprezentuje.
Dlatego w niedzielę pójdę i oddam głos NA MOJE POGLĄDY.
Czy to tak trudno zrozumieć?
|
|